wtorek, 17 grudnia 2013

Nawyki, które pracują w sprzedaży Cz. 2

Nawyk 3: uczciwość i rzetelność - klienci rozpoznają kiedy sprzedawca mówi prawdę, a kiedy kłamie; gdy chcesz przyspieszyć sprzedaż - zapomnij o sukcesie... Klient jest wrażliwy i zawsze wyczuje, że się spieszysz... że chcesz od niego więcej niż może ci dać... Jeśli chcesz sprzedawać więcej i częściej stale poszerzaj swoją bazę kontaktową.


Nawyk 4. otwartość i bezpośredniość - sprzedawca mówi o istotnych punktach produktu, kontraktu jasno i zwięźle, nie przesadza z "gadkami-szmatkami", nie owija w bawełnę. Klienci czują się wtedy bezpiecznie i widzą, że mają do czynienia z człowiekiem, który wie co mówi i troszczy się o swój interes. 

wtorek, 10 grudnia 2013

Nawyki, które pracują w sprzedaży Cz.1

Nawyk 1: zdobywanie umiejętności/uczenie się - wspaniali sprzedawcy rozumieją sprzedaż, rozumieją każdy z jej etapów, wychodzą poza oczekiwania klienta i biorą odpowiedzialność za to, co będzie z klientem po dokonaniu zakupu. Uczenie się - w tym ujęciu - nie polega tylko na zdobywaniu wiedzy z książek czy z kursów. To proces, w którym uczysz się Klienta, jego branży, jego potrzeb. Mając tę wiedzę, możesz służyć mu częściej i bardziej niż konkurencja.


Nawyk 2: wiedza o produkcie - wspaniali sprzedawcy wychodzą poza materiały przygotowane przez firmę; korzystają ze skryptów czy arkuszy rozmowy, ale są gotowi udzielać także dodatkowych informacji; obawy Klienta traktują jak oczywisty punkt spotkania - potrzebują wiedzy, aby być partnerem w tej rozmowie i stają się nim dając rzetelne odpowiedzi. Najczęściej tę wiedzę uzyskujesz korzystając z produktu, który sprzedajesz. 

piątek, 22 listopada 2013

Rekrutacja handlowca cz. 3

Nowy handlowiec jest już w drużynie, zaakceptował Twoje warunki i jest gotowy, aby pozyskiwać dla Ciebie Klientów. Nic prostszego, prawda?

To jeden z trudniejszych momentów w pracy menedżerskiej. Samo zatrudnienie niewiele przyniesie jeśli nowy człowiek nie zostanie właściwie wdrożony w pracę w firmie; jeśli nie pozyska zaufania szefa i kolegów; jeśli nie otrzyma potrzebnej wiedzy i umiejętności; jeśli nie zacznie działać - od pierwszych chwil skutecznie...

To właśnie w tym miejscu wywalają się najwspanialsze rekrutacje. Szefowie wracają do swoich - zaniedbanych w czasie rekrutacji zadań - a nowy pracownik pozostaje sam na placu boju. Pół biedy, gdy ma dość odwagi, by pytać i uczyć się nowej firmy, posiada własną sieć kontaktów, żeby móc ją od razu poruszyć i posiada wystarczające doświadczenie, by uzyskać z tej pracy wynik... Gorzej, gdy w firmie pojawia się nowicjusz i pozostawiony sam sobie próbuje stworzyć przestrzeń do pracy. Obawia się pytać..., tęskni za sukcesem..., nie zna rynku ani klientów...,

Jako szef potrzebujesz na tym etapie poświęcić czas na wdrożenie nowego człowieka. Potrzebujesz precyzyjnie ustalić z nim cele i działania, opracować sposoby na osiągnięcie wyników, być dostępny na czas sytuacji kryzysowych i być czujnym w obszarze zaangażowania. Do momentu, w którym masz pewność, że nowy człowiek może już samodzielnie panować nad swoją pracą, że ma dobre, sprzedażowe nawyki i że godnie reprezentuje Ciebie i firmę - zgodnie z oczekiwaniami, które opisałeś na etapie przygotowania do rekrutacji...

wtorek, 12 listopada 2013

Rekrutacja handlowca Cz. 1

Rekrutacja handlowca do firmy... to dopiero wyzwanie... 
Jak to zrobić, żeby człowiek miał chęć nie tylko złożyć aplikację, ale także wytrwać w rekrutacji a potem pracować z sukcesami?

Od dzisiaj nieco informacji na temat zatrudniania...

Po co?
Bo moi Klienci potrzebowali ode mnie porad... Skarżyli się na niską jakość dostępnych na rynku pracowników i sporą rotację... 

Poniżej więc garść informacji dla tych, którzy wolą skupiać się na bieżącej robocie zamiast na rozkminianiu, o co tym pracownikom chodzi... Ja wiem, że i tak trzeba tymi ludźmi zarządzać... ale wiem też, że dobra rekrutacja to mniej problemów z zarządzaniem:)

A więc do dzieła...

Na dobrą rekrutację wpływają:
  1. oczekiwania względem celów, które to stanowisko ma realizować - jako szef MUSISZ bardzo dobrze wiedzieć, czego oczekujesz od stanowiska... Zauważ, że nie piszę "od pracownika" czy "od kandydata"... Piszę "od stanowiska" bo dokładnie o stanowisko tu chodzi... Co ma to stanowisko przynosić firmie, jakie problemy rozwiązywać, jakie procesy/procedury uskuteczniać... Po czym poznasz, że to stanowisko się "zwraca"? Czy planujesz je rozwijać? W jaki sposób? Po co?
  2. Jeśli zapomnisz o tym, po co Ci ten handlowiec - to tak jak byś nie odrobił pracy domowej... W czasie spotkania poddasz się emocjom (zawsze są emocje) i możesz nie dostrzec tego, co kluczowe w Twojej firmie (jakiejś cechy, która będzie wybitna w Twoim środowisku). Możesz też skupić się na poszukiwaniu "na siłę" potrzebnych cech... 
Jeśli rzeczywiście Twoim celem jest zrobić dobrą rekrutację, poznać właściwych kandydatów i zatrzymać ich na dłużej - przygotuj się do tej pracy: 
  • zrób notatki - spisz oczekiwania, 
  • przygotuj pytania, które zadasz, 
  • bądź autentyczny - mów prawdę, zachowuj się tak, jak zwykle
  • postaraj się nie odbierać telefonów ani wychodzić ze spotkania - to rozprasza tak samo Ciebie jak i kandydata... 

wtorek, 5 listopada 2013

Szybko, tanio..., czyli o naturze popełniania stale tych samych błędów...

A w tym tygodniu dostałam po raz 1578 naukę (tę samą zresztą) - nie robić klientowi dobrze... Lepiej robić dobrze swoją robotę...

A wszystko przez to, że na stole pojawiają się:

  1. małe pieniądze
  2. krótki termin, 
  3. ręce Klienta w geście błagania
czyli pewien mechanizm negocjacyjny, który sprawia, że chcesz poczuć się dobrze i pomóc człowiekowi... Obniżasz swoje oczekiwania... i dostajesz po tyłku... bo oczekiwania Klienta były, a i owszem, wysokie...


Piszę o tym, bo chcę Wam dać do zrozumienia, że Klient to taki twór, przed którym zawsze trzeba mieć się na baczności... Szybko zapomina, że prosił o przysługę... Za to prędko znajduje niedoróbki, które wynikają z szybkiego tempa pracy... Jak widzicie, mnie też zdarzają się wpadki sprzedażowe... W sprzedaży jest tyle emocji...

Jak sobie z tym radzić?

  1. Pamiętać o poprzednich naukach z podobnych sytuacji... i nie dawać się wciągać w podobne historie...
  2. Nauczyć się mówić klientowi "nie" i troszczyć się o swój interes... 
  3. Kierować się swoimi zasadami (najlepiej mieć je spisane w postaci kodeksu czy procedur) i w razie konieczności powoływać się na to... (znacie to: "takie mamy procedury..., nic z tego...")...
  4. Przewidywać zagrożenia... Przestać być optymistą (to czasami wbrew naturze sprzedawcy:P)
  5. Ćwiczyć twarde lądowania - każde twarde lądowanie to doskonały warsztat umiejętności sprzedawania... - wyciągać wnioski (czyli pkt. 1)

wtorek, 29 października 2013

Jak budować ciekawość Klienta?

Co ludzi najbardziej podnieca? Oczywiście, że pieniądze... Za każdym razem, gdy w moim zimnym telefonie pojawia się nawiązanie do możliwości zarobienia pieniędzy, rzadziej oszczędzenia - po drugiej stronie słuchawki pojawia się oczekiwanie i nawet... niecierpliwość

Potem dochodzi do spotkania i jeśli za bardzo ściemniałam - potencjalny Klient wyrzuca mnie za drzwi... Wniosek z tego, że budzenie ciekawości musi być bardziej wysublimowane... Musi być bardziej dopasowane do rzeczywistości - tak mojej jak i Klienta... Dla jednego przedsiębiorcy szansa zarobienia dodatkowo 10 - 15 000 będzie zupełnie niewarta uwagi... Inny przyjmie ją z ciepłym zainteresowaniem i zaangażuje się, by osiągnąć ten wynik...

Tak więc budzenie ciekawości Klienta to coś więcej niż rzucanie oklepanych i stosowanych przez wszystkich sprzedawców zanęt. To sztuka... Sztuka sprzedażowa przez wielkie S. Ta sztuka to:

  1. przygotowywania się do rozmowy, czyli umiejętność znajdowania potrzebnych informacji. To dotyczy też trenowania ogólnej uważności na to co na rynku...
  2. prowadzenie rozmowy, czyli opieranie się na rzeczywistości potencjalnego klienta. Z góry mogę powiedzieć, że wszyscy narzekają na brak czasu i brak dopasowanych rozwiazań. Każda rozmowa więc powinna odwoływać się do tych wartości (krótko, jasno, zwięźle, z opisem korzyści i z konkretnym celem)...
  3. prowadzenie spotkania, czyli nadanie konkretnego kierunku. Spotkanie zawsze realizowane jest w konkretnym celu i ten cel, jako handlowiec masz znać przed rozpoczęciem spotkania; masz przewidzieć co może być istotne i wyprzedaź klienta o krok... Masz go przekonać do siebie - nie do produktu, czy firmy... a dopiero potem sprzedawać... Czasem ten proces zajmie ci nieco czasu, ale opłaca się... Przekonany do Ciebie Klient to dobry Klient... 



Przykład:
W tym tygodniu prowadziłam spotkanie z Klientem, który potrzebował działań rozwojowych. Był nieco zrezygnowany, bo wyniki poszukiwań nie były owocne... Ale pogadaliśmy... Nawzajem usłyszeliśmy o swoich doświadczeniach i potrzebach... (zwykle pomaga mi w tej pracy mój talent do syntetyzowania tego, co słyszę i upewniania się, że to, co usłyszałam to właśnie to, co osoba chciała powiedzieć...)
Potem był czas na opowiadanie o usłudze...
A potem Klient powiedział, że to ma sens... Że jeszcze potrzebuje nieco informacji, że potrzebuje się "przespać z tematem", poszukać, zaangażować się...
Mam na to zgodę... Właśnie o to mi chodziło... To dla mnie znak, że Klient został zainspirowany i przeszedł do działania... Oczywiście, że ryzykuję, gdy nie nie pędzę za Klientami z kontraktem. Mam jasność, że Klienci kochają kupować, ale nienawidzą, gdy im się coś sprzedaje... Położenie na stole kontraktu byłoby grobem kontraktu...

Budowanie ciekawości to tworzenie przestrzeni... To pytanie i słuchanie... To zdolność zaufania sobie... Ale żeby móc to osiągnąć, potrzebujesz wiedzieć, na co masz wpływ a na co nie masz... I działać w tych sferach, w których wpływ jest oczywisty i przynosi rezultaty, jest naturalny...



wtorek, 22 października 2013

Wawrzyniak o sprzedaży

Wawrzyniak nie zaskakuje, ale pięknie podsumowuje, to co w sprzedaży istotne...

https://www.youtube.com/watch?v=bD1MCIsRcUE



wtorek, 15 października 2013

Żelazne godziny...

Wygospodaruj żelazne godziny na pracę nad swoim własnym rozwojem osobistym...

Po co?

Żeby wspierać swoje przyciąganie...
Żeby Klienci pragnęli z Tobą pracować i właśnie Tobie płacić pieniądze...
Żeby produkty przestały Ci zalegać...
Żebyś żył lepiej - zgodnie ze swoimi oczekiwaniami i aspiracjami...

Rozwój osobisty, to nie tylko czytanie książek i uczestnictwo w szkoleniach... Rozwój osobisty to także (przede wszystkim) konkretna praca, którą wykonujesz, aby usprawnić swój warsztat pracy:
- zimne telefony - nie lubisz, ale robisz, bo wiesz, że od nich wiele zależy dla Twojego sukcesu...
- prezentacje power point - nie umiesz robić, ale wiesz, że przydałoby Ci się umieć raz-dwa-trzy pokazać na schemacie swój pomysł na współpracę...
- błędy ortograficzne - skończyłeś szkołę dzięki kwitom z poradni, a teraz Klienci śmieją, gdy pokazujesz im dokumenty z błędami...
- spóźnienia - nie umiesz przychodzić na czas, ale wiesz, że dzięki tej umiejętności odzyskasz cenny czas na ważne projekty...
- asertywna odmowa ...
- rozmowy o budżecie...

wtorek, 8 października 2013

Gdy startujesz w biznesie...

Czasami prowadzę sesje z ludźmi planującymi wystartować w biznesie. Obawiają się wielu rzeczy, ale najważniejsze z nich to: nie mam sukcesów..., nie mam referencji..., nie mam kontaktów...

Zwykle uśmiecham się w duchu, gdy to słyszę... Faktycznie, rynek potrzebuje twardych dowodów, aby uwierzyć, ale jest cierpliwy i przyjmie każdego, kto ma coś ciekawego do zaoferowania... I wcale nie muszą to być innowacje... Powtarzalność jest bardziej praktyczna... Produkt/usługa są sprawdzone, wyraźnie widać konkurencję... A skoro jest konkurencja to znaczy, że są pieniądze:)

Więc gdy startujesz w biznesie masz dwie drogi, które możesz wybrać...
  1. przyjmujesz postawę "mam pieniądze=mam sukcesy". Jeździsz dość dobrym autem, nosisz dość dobry garnitur, wynajmujesz biuro w niezłym miejscu, stawiasz szyld. To co widzą ludzie to sukces... Nie pytają Cie o doświadczenie... Widzą, że je masz... Biorą od Ciebie to, co im sprzedajesz...
  2. przyjmujesz postawę "nie mam pieniędzy=mam doświadczenie". Opowiadasz o tym, co robiłeś w poprzednich miejscach pracy, o Klientach, z którymi pracowałeś, o wyjątkowych pomysłach, które wdrożyłeś... Ludzie widzą, że znasz się na tym co robisz... wybaczają Ci wiele, bo widzą, że zaczynasz... A po dwóch latach naturalnie przyjmujesz postawę "mam pieniądze = mam sukcesy"




wtorek, 1 października 2013

Sprzedaż jako biznes przyciągania

Co mnie tak pociągnęło do pracy w sprzedaży?
Konieczność stawania się coraz lepszym...
Banał?... 
Może... Ja myślę jednak o ambicji... w tym, na samym dnie jest rozwój osobisty, który pozwala schować własne ego do kieszeni i ... sprzedawać...

Pierwsze spotkanie z pracą sprzedawcy było nijakie... Taka tam robota... Wtedy marzyłam o pracy urzędniczki, wypielęgnowanych paznokciach i kończeniu o 16.00, a tu trzeba było coś robić z klientami, którzy jeszcze na dokładkę coś chcieli kupić:P Ambicje? Miałam i realizowałam je poszukując innej, lepiej płatnej, lepiej zorganizowanej pracy, kończąc coraz to nowe kursy, a nawet studia... Klientów od tego jednak nie przybywało...

Bo sprzedaż - mówcie co chcecie - oparta jest na chemii. Jak Klient Cię lubi to chętniej widzi korzyść w tym, co mu pokazujesz... I finito... Nie trzeba do tego wyższych szkół ani certyfikatów... Trzeba znać produkt, używać go (żeby znać jego wady), ale przede wszystkim słuchać Klientów. Umieć własne ego zatrzymać przy sobie i pozwolić przemówić Klientowi... Przyciągnąć go do siebie wszystkim tym, czego nie dostanie gdzieś indziej: wiedzą, uważnością, empatią, znajomością konkurencji, aktywnością własną, także pasją, uśmiechem...

Właśnie dlatego uważam, że sprzedaż to biznes przyciągania... Stajesz się tym większy, tym potężniejszy im bardziej rosną Twoi Klienci, im bardziej otrzymują od Ciebie to, co im potrzebne... Dla jednych to będzie prawdziwy kontakt, taki w którym chce się Tobie płacić pieniądze... Dla innych będą to Twoje opowieści o Twojej pasji (najlepiej związanej z produktem, który sprzedajesz)... Dla jeszcze innych bezproblemowo zrobiona robota... Co chcecie... byle działało...

A co przyciąga najbardziej?
UŚMIECH:) Uśmiechajcie się często... Najczęściej...

wtorek, 24 września 2013

Czas i tak upłynie, czyli o decyzyjności

Właśnie skończyłam rozmawiać ze znajomym... Może i by chciał usługę coacha... może i by nie chciał... Potrzebuje czasu... bo może coś sam wymyśli... A jak nie wymyśli to wtedy się będzie zastanawiał...

A ja wiem, że czas płynie... Każdy ma go tyle samo... To jedyna wartość, której mamy wszyscy po równo... i każdy z nas robi z tą wartością co zechce... Decyzyjność jest ściśle z tym związana. Gdy zwlekasz, odkładasz, zajmujesz sobie tylko głowę... A czas i tak upłynie...

Więc jaką decyzję masz dzisiaj do podjęcia? Jak długo już ją nosisz w sobie? Co się stanie jak jej nie podejmiesz? Co się nie stanie jak ją podejmiesz?

Zadaj sobie te pytania i prędko podejmuj swoją decyzję... Czas i tak upłynie...

wtorek, 17 września 2013

Działanie

Czemu ludzie nie sprzedają - bo nie działają..
Działanie jest proste...
Działanie wymaga, aby zrobić listę osób do zadzwonienia, potem wziąć do ręki słuchawkę, zadzwonić... ustalić szczegóły...

To jest tak proste, że ... ciężko to robić...

Sama poprzedni czwartek spędziłam szukając sposobu, żeby nie dzwonić... Nie dało rady... Nie ma innego sposobu. Maile nie działają, smsy nie działają, zaproszenia na fb nie działają... Działa kontakt osobisty i przykład działania tego co robisz... Jeśli sprzedajesz produkt na odchudzanie - warto, żebyś stał się produktem swojego produktu... Jeśli sprzedajesz wizerunek firmom - warto, żeby Twój był warty uwagi... Jeśli sprzedajesz narzędzia - warto żebyś miał kilka przykładów na temat ich używania na co dzień...
Maszyny rolnicze? na pewno twoja firma robi pokazy ich działania...
Wkręty, druty, gwoździe? pokazuj w czasie spotkania co się z nimi robi...
Okna? pokaż gdzie je wstawiłeś?
Drukarki? pokaż co na nich wydrukowałeś... pokazuj to... stale pokazuj...stale nowym klientom...

Jeśli więc Twoje wyniki w sprzedaży pozostawiają wiele do życzenia - przyjrzyj się jak działasz... Sprawdź co robisz, każdego dnia, godzina po godzinie... Tutaj jest klucz do Twojego sukcesu... Nie daj się przekonać, że można inaczej...

I oczywiście, zaraz pojawią się głosy, że przecież to zależy od branży, od produktu... Tak, zgadzam się.. i dalej trzeba działać... Wziąć słuchawkę, zadzwonić, umówić się na spotkanie...

wtorek, 10 września 2013

Mit szybkiego zarabiania

Pokażcie mi osobę, które nie marzy o tym, by być bajecznie bogatą...

Oczywiście, że z wyjątkiem zakonników buddyjskich taki ewenement nie istnieje... Pieniądze potrzebne są, żeby żyć... Dają jedzenie, dach nad głową a nawet - w skrajnych przypadkach - zapewniają przyjaciół...

I co z tego? Ano, tylko tyle, że aby je mieć trzeba je wpierw zarobić... Można pracować na etacie lub sprzedawać własne usługi... Można też dołączyć do marketingu sieciowego lub handlować na giełdzie... W żadnym z tych przypadków - macie tego jasność - nie istnieje szansa, aby dorobić się prędko... (No, może z wyjątkiem giełdy, ale mam jasność, że o giełdzie także krążą mity...)

Chodzi mi o to, aby jasno postawić temat jakim jest popularne pragnienie prędkiego zarabiania pieniędzy... W obietnicach obłędnego bogactwa celują sprzedawcy w marketingu sieciowym... Znacie to: przystąp do nas, w w trzy tygodnie zarobisz 300 tyś zł... a za 3 miesiące będziesz milionerem... A wszystko to bez ruszania się z domu i w ogóle, nawet palcem...

Z mojej praktyki zawodowej wynika, że najistotniejsze w owym pragnieniu zarobienia prędkich pieniędzy jest ... działać. Spotkałam na swojej drodze wielu wybitnych sprzedawców, którzy stosując najbardziej wpływające na stan umysłu techniki przyciągania zapominali o tym cudownym aspekcie... Wprawiali swój umysł w stan wyjątkowych wibracji, ale nie działali... 

A sztuką sprzedawania jest działanie... Każdy telefon, każdy kontakt osobisty, każda prezentacja... wszystko co jest do zrobienia robisz zwykle osobiście... a to wymaga czasu... Każda czynność wymaga Twojej obecności... a to wymaga Twojego czasu... Ile więc możesz zarobić w ciągu najbliższego roku? A w ciągu całego swojego życia wykonując zawód sprzedawcy? Jakie stawki musisz wystawić pracodawcy, aby zarabiać tyle, ile marzysz? Jakie kontrakty konieczne jest, abyś podejmował, aby zarabiać tyle ile marzysz?

Mit szybkiego zarabiania nie musi być mitem... Jeśli wiesz czego chcesz... Jeśli to policzyłeś... Jeśli działasz... Jeśli działasz właściwie... Jesteś na właściwej drodze do osiągnięcia swojego sukcesu... Ale jeśli tylko marzysz pozostajesz w sferze marzeń...

wtorek, 27 sierpnia 2013

Wymówki ludzi sprzedaży

Sprzedawałbym więcej gdyby....

  • produkt był tańszy...
  • klienci byli zainteresowani...
  • nie było konkurencji...
  • szefowie wysłali mnie na szkolenie...
  • system motywacyjny był bardziej sensowny...
  • nie trzeba było stale być w drodze...
  • dało się pogadać z Klientami...
  • dla Klientów cena nie była pierwszym kryterium wyboru...
  • Klienci chętniej mnie polecali...
  • gdybym miał lepsze prezentacje...
  • gdybym wręczał prezenty...
  • gdybym umiał wręczać prezenty...
  • inne...

środa, 21 sierpnia 2013

Powiedz mi więcej o tym, czy się zajmujesz...

O hakach pamięci przeczytałam w newsletterze Ivana Misnera, założyciela profesjonalnej sieci networkingwej na świecie...

Piszę, bo zachwyciła mnie nazwa oraz sama metoda... Jako człowiek sprzedaży robię wszystko aby zostać zapamiętanym - tak samo jak i wy... I jest możliwe, że wiele z moich działań jest zwyczajnie chybionych... Mam np jasność, że moja najbliższa rodzina nie ma pojęcia czym ja się zajmuję... Niby wiedzą gdzie dzwoni, ale z całą pewnością tego co istotne z punktu widzenia sprzedażowego nie są w stanie wymienić... Podobny wynik przynoszą biznes-miksery... Niby trzeba na nich bywać, niby istotne jest aby zostawić po sobie ślad obecności, ale... przy 30-40 nowych kontaktach nie jest możliwe, aby zapamiętać wszystkich...i zostać zapamiętanym... Więc co robić?

Ivan Misner ma doswiadczenie w tworzeniu grup BNI na całym świecie. Uczy ludzi komunikacji biznesowej, precyzji w mówieniu, konsekwencji, punktualności, biznesowej kindersztuby. Udowadnia, że tworzenie relacji to proces - nie zadanie... A gdzie w tym wszystkim miejsce na sprzedawanie? Właśnie w owych hakach pamięci... 

Każdy człowiek, którego spotykasz może być Twoim potencjalnym klientem albo osobą, która doprowadzi Cię do potencjalnych klientów... Istotne jest więc sprawienie, aby chciał o Tobie opowiedzieć innym. Twoim zadaniem jako sprzedawcy, jest więc sprawić, aby o Tobie pamiętał i chciał mówić innym... Znam człowieka, który na każde spotkanie chodzi  w meloniku... Pomysł unikalny, niby możliwy do podrobienia, a jednak... unikalny...

Prostym hakiem pamięci jest wiec hasło reklamowe, które wyraźnie umiejscawia to, co robisz w konkretnej przestrzeni biznesowej... Moje hasło: naprawiam zespoły sprzedaży przyciąga uwagę... Podobnie jak hasło zaprzyjaźnionej firmy "wkręcimy się wszędzie". To wyróżnienie, działa w pierwszych 30 sekundach od spotkania i tworzy atmosferę do tego, by osoba, z którą jesteś w kontakcie wysłuchała co masz do powiedzenia... To najprostszy i najtańszy mechanizm wpływania na uwagę ludzi... I mamy go zawsze dyspozycji.

Aby więc zbudować swój hak pamięci potrzebujesz wiedzieć w czym się specjalizuje Twoja firma. Możesz zebrać opinie klientów i nawet użyć zdania, którego najczęściej używają... Ważne jest, by było to coś, co jest/będzie unikalne tylko dla Ciebie i twojej firmy... Ten hak pamięci powinien być krótki i łatwo dawać się powtórzyć, każdemu... Elaboraty  i wykłady na temat specjalizacji odpadają... MA zatrzymywać uwagę... i tyle... Potem zachęcać do dopytania się - o co tak naprawdę chodzi... To jedyne w swoim rodzaju miejsce, które tworzy potencjalny klient dla Ciebie, abyś mógł opowiedzieć mu więcej o tym, co robisz...

Tak więc, szanowni Państwo... Do roboty... 
Zapraszam Was do przesłania Waszych haków pamięci, żeby się nimi pochwalić...

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Jak przekierować myślenie na patrzenie oczami klienta?

Zwykle, gdy pracuję z ludźmi sprzedaży, to punktem wyjścia jest w ogóle rozmowa o tym, że rynek zły i niedobry, a produkt nie wiedzieć czemu się sam nie sprzedaje, że Klienci nie decyzyjni... i masę podobnych wymówek... Zwykle uśmiecham się do siebie, bo mam w głowie obraz jak z dowcipu: przychodzi baba do lekarza i mówi, że jest chora, bo powietrze niezdrowe, jedzenie modyfikowane, a do apteki trzeba jechać autobusem... No nic, jak tylko się położyć i płakać...

Ale nic, żeby obudzić odpowiedzialność za sprzedaż, konieczne jest wpierw wiedzieć, co sprzedaję a co kupuje mój klient... Zwykle klienci mają większy wybór niż nam się wydaje... i oczywiste jest, że nam łatwo o tym nie powiedzą... Naszym zadaniem jednak jest krok po kroku odkrywać świat klienta, zbliżać się do niego i ... rozwiązywać rzeczywiste problemy... To właściwie główny warunek skutecznej sprzedaży. Żadne tam kreowanie potrzeb czy docieranie do bólu... Zwykłe rozwiązywanie problemu Klienta, w takim sposób, by miał on jasność, że będzie potrzebny rezultat...

I oczywiste jest, że Klienci często zaprzeczają realnym problemom... Udają, że ich nie widzą... albo nawet nie udają, ale tak się przyzwyczaili, że żyją ze swoim problemem... Twoją  rolą jako sprzedawcy, jest więc wybić Klienta z życia z problemem... dać mu poczuć jak to będzie bez niego...

Trudne?
Może tak... ale za to - jako ludzie - mamy kilka naturalnych narzędzi, które możemy wykorzystać, by Klient chętniej zaprosił nas do swojego świata... Oto: uszy, oczy i wyobraźnia... Basic każdego salesa... Wszystko to, co otrzymujemy w kontakcie z Klientem to materiał do wykorzystania. Im więcej wiedzy, tym łatwiej Ci będzie wyobrazić sobie problem Klienta, jego rzeczywistość i trudności, których doświadcza...
Aby patrzeć oczami Klienta potrzebujesz jednak nieco czasu. Potrzebujesz mieć jasność co do tego, co sprzedajesz, jakie problemy rozwiązujesz. 

Ćwiczenie:

  1. Siądź wygodnie i wyobraź sobie swojego klienta, co mówi, jak wygląda, w jakiej przestrzeni pracuje
  2. Przypomnij sobie, co mówi na temat twojego produktu/usługi; jakiego tonu głosu używa, w jaki sposób gestykuluje, w którą stronę patrzy.
  3. Przypomnij sobie co mówi w ogóle: czy nazywa swoje problemy i czy dostrzega twój produkt w rozwiązaniu swojego problemu... Pewnie nie... Zadaj mu więc w wyobraźni - pytanie "dlaczego?" "czego potrzebuje, żeby wziąć pod uwagę Twój produkt/usługę?", "po co mu właśnie to", "dlaczego wybiera produkty/usługi konkurencji?", "jaki ma z tego rezultat/korzyści"...

To bezpieczne ćwiczenie. Robisz je w cichości swojego gabinetu i nie musisz narażać się na strach przed oceną swojego Klienta.... Uzyskujesz więcej jasności co do jego oczekiwań... Przewidujesz pytania i obiekcje... Jesteś lepiej przygotowany do spotkania... Widzisz świat Klienta jego oczami ...

wtorek, 30 lipca 2013

Złam schemat

Piszę, bo dostałam od konkurencji inspirację...
Byłam na pewnym szkoleniu, na którym byli i oni i ... wzięłam parę schematów dla siebie:)
A pierwszy z nich: Złam schemat... Rób inaczej niż inni... Nie daj się wtłoczyć w ramy oczekiwań Twoich Klientów... Wykręcaj ich umysły w niemożebne esy floresy... Niech zaczną myśleć... Tak to działa u mnie...

Bo schemat wygląda mniej więcej tak: konferencje i występ jako prelegent, przetargi i wyrzynanie się nawzajem, znajomy - znajomego prosił o coś, oferta standardowa... I wszyscy tak robią...

Gdy prześledziłam ów schemat okazało się, że jest jeszcze parę miejsc, w których nie byłam. Nie powiem jakich, bo konkurencja nie śpi... Niech szukają sami, ale... polecam pracę, nad profilem swojego klienta. Należy go wpierw dobrze poznać, żeby wiedzieć, gdzie bywa i na co zwraca uwagę...
Myślę, że kluczowe pytania o grupę docelową to:

  1. kim jest mój klient: płeć, wiek, wieś/miasto
  2. na co się skarży? jakimi słowami to wyraża?
  3. jaki zgłasza problem? 
  4. jakiego problemu nie zgłasza? (o czym nie mówi, bo nie wie)
  5. co lubi? czym się zajmuje? co jest dla niego ważne?
  6. gdzie bywa? z kim się spotyka na co dzień?
  7. czego potrzebuje?

Potem jest pytanie o schemat, czyli

  1. jaki jest schemat sprzedaży w Twojej firmie/branży? 
  2. co zwykle robią ludzie sprzedaży w Twojej firmie/branży?
  3. co myślą... co czują... jak się zachowują...
  4. czy w ogóle znają swojego klienta? po czym to poznasz?
To baza do tego, abyś wiedział, co masz do "złamania". W tej przestrzeni masz szansę wprowadzić "innowację" dla swojej sprzedaży; w jakimś sensie wyróżnić się ... i to bez wyjątkowych nakładów na marketing:) Po prostu zrób coś inaczej:) Złam schemat...

wtorek, 23 lipca 2013

System szuflad

Mój kolega Grzegorz Frątczak uczy efektywności menedżerów wyższego szczebla. Zwykle jest w stanie pomóc prezesowi odzyskać nawet 2 godziny w ciągu każdego dnia. Uczy ich koncentracji, podejmowania decyzji (lepsza zła decyzja podjęta niż nie podjęta w ogóle i zajmująca głowę).

W sprzedaży działamy głównie z osobami decyzyjnymi w firmach naszych Klientów. Zwykle widzimy, czy są reaktywni, czy proaktywni... czy musimy na nich czekać, czy też oni czekają na nas i koncentrują się na rozmowie z nami o swoich potrzebach... Czy każdy może wejść do ich gabinetu w niecierpiącej zwłoki sprawie... Czy na biurku jest jeden dokument, na którym koncentruje się cała uwaga...

Zwykle też poddajemy się pewnemu zwyczajowi obecnemu w branży. Gdy dzwoni Klient stajemy na baczność. Jesteśmy gotowi biec na spotkanie bez szacowania perspektyw biznesu... Jak jeden z moich znajomych. Zawsze na baczność, zawsze gotowy na spotkanie, zawsze na wczoraj... W końcu zadał sobie pytanie: po co? Zorientował się, że może i pracuje intensywnie, ale niespecjalnie przekłada się to na jego wyniki sprzedażowe. Pytanie PO  CO? dało mu więcej przestrzeni do namysłu... Odkrył, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. Że w jego przypadku nie przynosi to rezultatu. Zmienił zachowanie i nawet jeśli jeszcze zrywa się na dźwięk telefonu, to pamięta o tym, aby dać Klientowi do zrozumienia, że będzie wspaniale obsłużony, ale... w swoim czasie:)

Herman Scherer, który "zainstalował" mi system szuflad w głowie mówi o tym, by każdą rzecz ułożyć w głowie - we właściwym miejscu... i nauczyć się zamykać te swoiste szuflady; koncentrować tylko na jednej rzeczy sprawie, w określonym czasie. Udowadnia, a życie to potwierdza, że zajmowanie się wieloma sprawami na raz jest niebezpieczne. Można się łatwo pomylić, potknąć, wywrócić...

Jasne, że w sprzedaży nie możemy zajmować się tylko jednym Klientem, bo lejek sprzedażowy stale musi być pełny, ale... mogę wybierać właściwe spotkanie networkingowe... mogę prezentować tylko jeden produkt z oferty, żeby nie mylić słuchaczy... Każdy kolejny dzień można zorganizować tak, by był jak otwarta szuflada, którą zamykam każdego dnia, by było bezpiecznie. W zależności  od branży, produktu, systemu sprzedaży istotne jest, by w ciągu dnia zacząć i skończyć to co jest do zrobienia i co jest istotne z punktu widzenia biznesu.

  1. Spotkania... nie 7, ale może 3, ale za to dobrze rokujące... 
  2. Telefony... może nie cały dzień, ale przez godzinę każdego dnia... 
  3. Oferty... może nie wszystkie zapytania wymagają tej wysublimowanej formy odpowiedzi... itd...

A najciekawsze jest to, że Klienci mają to samo:) Też potykają się o system własnych szuflad... Z jaką ulgą przyjmą do wiadomości, że powiódł Wam się plan zamykania szuflad... Że zamiast potykać się o samego siebie zamykacie każdy dzień z sukcesem:)

wtorek, 16 lipca 2013

Prędko odrób pracę domową

Sprzedażowe problemy zwykle wynikają z tego, że sprzedawca nawalił...
Tak, tak... drodzy koledzy... Klient najczęściej wyłączony jest z tego działania... Jasne, ma swoje wady, a nawet wygórowane oczekiwania, ale właśnie po to macie dwoje uszu i jeden duży mózg, żeby działać świadomie.

Świadomość sprzedawcy mierzymy jego zdolnością do przewidzenia problemów, które mogą się pojawić we współpracy. Czyli wcześniej sprzedawca musi mieć nie tylko nieco doświadczenia, ale też wrodzony talent do myślenia o konsekwencjach. A jeszcze wcześniej, musi mieć jasność, co do tego, kto jest jego klientem, gdzie go szukać, o co pytać, co lubi...

W całej mojej praktyce sprzedażowej - gdy pracowałam dla kogoś - żaden z moich szefów nie przedstawił mi strategii sprzedaży, nie opisał problemu, jaki rozwiązuje produkt/usługa, nie przegadał ze mną kanałów komunikacji, w tym nie gadał ze mną o tym, jaki jest idealny Klient. Dawał biurko, telefon do ręki, ofertę i mówił: masz i sprzedawaj...

Założę się, że też tak macie... Że do wszystkiego dochodzicie pracą sami, macie problemy z lojalnością klientów, z reklamacjami, z próbami szantażu. Trudno Wam zapewnić sobie flow w sprzedaży, bo cały czas działacie intuicyjnie. Często też nie macie uprawnień, by działać samodzielnie. Z każdym drobiazgiem musicie wracać do szefa, który liczy na Waszą wyjątkową zdolność osiągania celów....

Rekomenduję więc odrobić pracę domową... i to czym prędzej:
  1. zrobić - prędko - analizę rynku, produktu/usługi, klientów. 
  2. zrobić listę problemów Klientów i dopasować swój/produkt usługę do tych problemów. Jeśli wiąże się to ze zmianą strategii sprzedaży - ZROBIĆ TO! Jeśli wiąże się to ze zmianą wyglądu oferty - ZROBIĆ TO! Jeśli wiąże się to z koniecznością wyjazdów poza miasto - ZROBIĆ TO! itd... 
  3. przygotować sobie listę kluczowych problemów i poszukiwać klientów... z problemami. 
  4. Przygotować sobie skrypt rozmowy telefonicznej z takimi klientami - nie jeden, ale kilka, bo każdy z Twoich klientów jest inny i na co innego zwraca uwagę...
  5. Przygotować sobie skrypt na spotkanie, żeby wiedzieć co mówić...
Tak właśnie budzi się świadomość sprzedawcy. Zaczyna się od dobrej znajomości rynku...

wtorek, 9 lipca 2013

jutro nigdy się nie odbywa

Słyszałam anegdotę o pewnym barze, który stworzył następujące hasło reklamowe i się nim posługuje - podobno z dużym sukcesem - JUTRO PIWO GRATIS!

Jeśli masz tendencje do odkładania ważnych spraw sprzedażowych na jutro - nie dziw się, że masz gorsze wyniki niż koledzy. W sprzedaży istotne jest to, co zrobiłeś dzisiaj. Bo jutro... przychodzi jutro... potem znowu jutro... itd...

Jakie wasze zadania łatwo znajdują się w kalendarzu na jutro? Zimne telefony? Pisanie ofert? Mailing?
Sprawdźcie dlaczego? Często firmy nie posiadają strategii sprzedaży. Najważniejsza z nich to kop na drogę i oczekiwanie wyników... Wtedy od Ciebie zależy, jak zbudujesz swój sukces... Czy w ogóle będziesz chciał to robić...

Zwykle sprzedawcy nie mają pojęcia czym jest owa strategia. Spodziewają się obszernego, tajemniczego dokumentu tylko dla zarządu. Nic bardziej mylnego. Dobra strategia sprzedażowa mówi każdemu o jego rynku, o jego potrzebach, bólach, problemach, o tym jak produkt te problemy rozwiązuje itd... Jest istotna z punktu widzenia rozwoju biznesu i zabezpieczania mu przepływów...

Zwykle też, gdy firma pracuje bez owej strategii panuje wolna amerykanka, w której wygrywają Ci, którzy taką strategię stworzą we własnej głowie i ją zrealizują. Jeśli więc masz ambicję, by osiągać sukcesy w sprzedaży dobrze poznaj swój rynek. Twój produkt ma ściśle pasować do jego oczekiwań. I działaj...

wtorek, 2 lipca 2013

Po co stwarzać to, czego doświadczam?

Pokażcie mi sprzedawcę, który sam zadał sobie pytanie jak w tytule...

Boimy się bycia refleksyjni w sprzedaży. Obawiamy się, że złamanie stereotypu sprzedawcy czy przyjętego w branży zwyczaju sprzedawania sprowadzi na nas nieszczęścia... obniży wyniki... Frustracja, stres i nawet złość są przyjęte jako oczywiste w branży. Zadowolony, wyluzowany sprzedawca to ... może właściciel dobrze prosperującej firmy. Ale przecież i on ma swoje zmartwienia...

Tytuł nawiązuje do tego, co wydarza się w coachingu, który uwielbiam za swoją prostotę. Budzenie świadomości, odkrywanie szerokiego kontekstu dla tu i teraz oraz dla przyszłego rezultatu. Zwykle bowiem działamy tylko pozornie zdając sobie sprawę z tego, jakie będą konsekwencje podjętych działań. Widzimy nie dalej jak czubek własnego nosa i dziwimy się, gdy z czasem doznajemy frustracji z powodu braku wyników. W sprzedaży to najistotniejsze, gdyż twoją dzisiejszą pracę łatwo zjedzą następni: konkurencja lub nowi pracownicy - stażyści. Przypomnij sobie, czy nie miałeś tak, że rozwijałeś współpracę z firmą, która słabo rokowała, a wystarczyło, by zadzwonił żółtodziób i pach, sukces...

Poniżej kilka obszarów, w których łatwo dajemy ciała - stwarzamy to, czego doświadczamy później:

  1. jałowe zarządzanie czasem: zwykle sprzedawcom wydaje się, że jeśli spełnią oczekiwania klienta, to ten ich pokocha i zdecyduje się na współpracę. Zapominają o tym, że klienci mają podpisane wieloletnie kontrakty z konkurencją i niechętnie je porzucają na rzecz niewiadomego. Za to chętnie spotykają się z konkurencją, by poznać nowinki rynkowe... i obiecują złote góry. Bądź więc świetnym strategiem. Sprawdzaj status klienta, obserwuj firmę, poznawają ją i jej problemy, nie dawaj się mamić obietnicom. Te przypieczętowuj kontraktami...
  2. słabe rozumienie fundamentów sprzedaży: zwykle sprzedawcy mają kłopot z rozmawianiem o konkretach, a w szczególności o pieniądzach. Mają przekonanie, że to niezbyt eleganckie i może wystraszyć Klienta. Jeśli też tak robisz - zmień nastawienie. Klient ma interes w tym, by zaangażować cię we współpracę, bo w emocjach i ze zmęczenia zgodzisz się łatwo na jego warunki... A konsekwencje mogą być niewesołe.
  3. przygotowanie do sprzedaży: zwykle sprzedawcy pojawiają się u Klienta słabo przygotowani (nie wiedzą z czym chcą skończyć), więc i klient nie bierze rozmowy na poważnie. Gdy klient nie wie po co przyszedłeś, jak może podjąć decyzję na twoją korzyść? On może nawet nie wie, że twoim celem jest sprzedawać. Za każdym razem sprawdzaj, co jest do osiągnięcia. Potrzebujesz też mieć jasność z kim rozmawiasz. Celem człowieka od zakupów, jest wykazać się w swoim obszarze. Nie interesuje go jak dobry produkt przynosi. Woli raczej zabawę w negocjowanie. Właściciel zaś chętnie ustali z tobą szczegóły, omówi konkrety a kontrakt sam zaniesie do zakupów - żeby włączyli do dokumentacji. Widzisz różnicę?...

A obszarów w których stwarzasz swój sukces jest jeszcze więcej. Te trzy przychodzą do mnie jako pierwsze i zachęcam Cię byś przyjrzał się jak pracują u Ciebie. Jeśli pragniesz sukcesu, pieniędzy i satysfakcji, konieczne jest umieć stwarzać tę rzeczywistość... każdego dnia... każdym działaniem...

wtorek, 25 czerwca 2013

Udawanie jest kosztowne

Przy pisaniu poprzedniego postu pojawiła się u mnie myśl, że właściwie zaangażowanie łatwo pomylić z nakręcaniem się. Z mojej praktyki w pracy z korporacjami wynika, że ludzie często mylą te zachowania. Nazbyt często widziałam ludzi biegających z pustymi taczkami, by nie widzieć problemu. Korporacje bywają miejscem, gdzie łatwo ukryć brak zaangażowania za nadmiernymi działaniami. Niektóre z nich są całkiem bez sensu. 


  1. Miałam np. doświadczenie w pracy z zespołem, gdzie dzwoniło się do klientów rano i po południu. Rano, ludzie gadali z klientami w czasie porannego rytuału "obchodu". Potem długo, długo nic i wielki rzut koło 15.00, żeby  móc powiedzieć przed 16.00 "oj, tyle jeszcze do zrobienia, ale muszę lecieć, bo..."
  2. Było też tak, że chętnie zapisywaliśmy się na dyżury w weekendy, bo nikt w tym czasie nie dzwonił a płacili podwójnie...
  3. Typowe miejsce sprzyjające nakręcaniu się to kuchnia. Ludzie stoją wtedy nad ekspresem do kawy i nadają na klientów, na produkty, na szefów, na kolegów... a robota czeka przy biurku... 
  4. Ciekawym wskaźnikiem jest też zachowanie ludzi, gdy w firmie odbywa się np. narada prezesów. Wtedy wielu sprzedawców ma problem i potrzebuje szefa już... Wtarabania się więc do gabinetu i prosi o podpis, o klucz, o Bóg wie co jeszcze. Żeby udowodnić, że jest w firmie, żeby było widać, że pracuje itd...

Dużo mówienia o tym, że się pracuje to jeszcze nie jest zaangażowanie. Dużo działania, to także nie jest zaangażowanie. Można przecież biegać z przejętym wyrazem twarzy po zakładzie, a omijać swój gabinet, w którym stół ugina się od zaległych spraw i ciągle dzwoni telefon...
Zaangażowanie to stan ducha... Rodzaj wewnętrznego przekonania, że jest coś ciekawego do zrobienia i że ja chcę to zrobić, niezależnie od okoliczności. Działanie z zaangażowaniem to lepsze gospodarowanie energią wewnętrzną. Zdrowo absorbujące. Może męczyć, ale na końcu czuć satysfakcję.

Przy nakręcaniu się jest masę energii, która idzie w eter. Następuje wypalenie, bo braknie poczucia sensu. Udawanie jest bardzo kosztowne...

wtorek, 18 czerwca 2013

3 zabójców dobrej sprzedaży

Drodzy!

Pamiętacie siebie z czasów, gdy zaczynaliście swoją przygodę ze sprzedażą? Jak Wasze serce przepełniała duma, że oto fascynująca robota przed Wami..., że oto Klienci będą tylko Was kojarzyć z produktem, który sprzedajecie..., że będziecie jedyni na rynku, którzy dostarczają wymarzoną dla Klienta usługę itd...

A potem przychodził czas ciężkiej pracy: zimnych telefonów, tłumaczenia jak krowie na miedzy czym ta usługa jest, a czym nie jest, żmudne pisanie ofert po to, żeby dowiedzieć się, że "byliście bardzo dobrzy i roaptrywani do ostatniej chwili, ale...", czekanie w kolejce w poczekalni u Klienta...

Z tamtego czasu macie też z całą pewnością kolegów, którzy poodchodzili z branży, pozmieniali zawody, wyprowadzili się z miasta. Jeśli prześledzić ich styl działania, to dostrzeglibyśmy, że w ich młodzieńczej fantazji było zbyt wiele czasu i niepewności oraz zbyt mało wiary w siebie czy w swój sukces. 

Jako wyznaczniki dla sukcesu w sprzedaży postawiłabym:

  1. więcej wiary - przeciętny sprzedawca często nadrabia miną. Jeśli dorzuci do tego garnitur i czyste buty, to ma szansę osiągnąć sukces... pytanie, czy prawdziwi, lojalni Klienci pragną przyjmować u siebie takiego "zrobionego" sprzedawcę. Czy nie woleliby widzieć u siebie kogoś, kto wie o czym mówi, wierzy w swój produkt, komu zależy nie tylko na gratyfikacji finansowej, która idzie wraz z kontraktem do kieszeni. To nie przypadek, że młodzi sprzedawcy sprzedają lepiej od starych wyjadaczy. Mają mocne przekonanie co do roboty, którą wykonują. Każdy kontakt jest dla nich nowy i wierzą w swój sukces... 
  2. więcej pewności, więcej jasności, co jest do zrobienia - w przeciętnej firmie sprzedającej sprzedawca otrzymuje od szefa uprawnienia do reprezentowania firmy (wizytówkę z logo), telefon oraz... kopa w d., żeby lepiej sprzedawał. W praktyce niewielu z nich domyśla się, co należy zrobić, aby osiągnąć sukces. Pół biedy, gdy rynek jest chłonny, a produkt rozchodzi się na pniu. Gorzej, gdy konieczne jest wymyślenie sposobu na sprzedaż... Tutaj zaczyna się wolna amerykanka. Sprzedawcy działają jak umieją, szefowie działają jak umieją i wszystkim brakuje jasności, co do tego co jest do zrobienia. 
  3. Zbyt wiele czasu - przeciętny sprzedawca odkłada sprawy do zrobienia na jutro, na jutro, na jutro... Nigdy nie wyznacza sobie konkretnych terminów na działanie. W praktyce klienci decydują się na zakup u konkurencji, mimo że nasz jest lepszy a tam muszą jeszcze dopłacić... Albo odkładają decyzję w nieskończoność - no bo skoro sprzedawcy nie zależy:)
Co więc zrobić?
  1. Zaangażować się. Nie ma straszniejszego sprzedawcy jak ten, który czeka aż samo mu się sprzeda. Znacie ten typ: roszczeniowy, z pretensjami, stale nie ma czasu. Jeśli odkrywasz u siebie takie cechy szybko zrób z nimi porządek. Albo pokochaj swój produkt albo odejdź z firmy. Zrobisz uprzejmość i sobie i swojemu szefowi...
  2. Zaangażować się. Jeśli chcesz sprzedać, konieczne jest wykonanie krok po kroku nudnych i nielubianych czynności: otworzyć kalendarz, wybrać numer, zadzwonić, umówić się na spotkanie. Wcześniej dobrze jest się przygotować, żeby rozmówca wiedział po co do niego dzwonisz i czego od niego chcesz...
  3. Zaangażować się. Jeśli chcesz sprzedać, konieczne jest żebyś działał dzisiaj, i jutro, i pojutrze... codziennie. Zacznij od strategii. Zbuduj profil klienta (jeju, jak mało sprzedawców zna swoich klientów, umie o nich opowiedzieć), dowiedz się, gdzie możesz go spotkać, idź tam, sprzedawaj. Codziennie...

piątek, 14 czerwca 2013

O parciu na szkło...

Jejka, jak ten czas leci...
Dopiero co byłam na spotkaniu z Hermanem Schererem, autorem książki "Dzieci szczęścia", a już kolejne zdarzenia.

Właściwie, po takim czasie nie ma już co pisać... Wydarzenie przepadło w stosie innych, podobnych... Spaliło się... Takie czasy...

Jednakowoż, chcę - dla siebie - zostawić ślad. Bo dość zaintrygowana książką, chciałam poznać autora... Zobaczyć kim jest, jak się prezentuje... Ciekawiło mnie czy powie coś nowego...

I tutaj poczułam się zawiedziona. I jednocześnie zbudowana. Bo raz, że zobaczyłam mężczyznę - jakich wielu. W mojej branży pełno takich: dobrze ubranych, wygadanych, przebojowych, żyjących z wystąpień przed ludźmi. Dwa, że jasne dla mnie było, że biorę udział w sprzedażowym szoł. Jego celem ma być sprzedanie książek, wbicie do mojej głowy - w przyjaznej atmosferze - nazwiska i nazwy firmy. Czyli, taki biznesowy standard...

A co zabrałam? Wróciłam z dodatkową książką, na którą dostałam dobry rabat. Spotkałam koleżanki, z którymi poszłam pogadać na miasto. Normalnie byśmy nie dały rady się umówić, ale spontanicznie dało radę. Mam też jasność, że tylko kwestią dobrze postawionego bizneskejsu z tylko odpowiednimi ludźmi można osiągnąć swój cel. Celem  Scherera jest spłacić długi, które dostał w spadku po ojcu. Czyli po prostu żyć. Ja mam podobnie. Też marzę o tym, żeby było OK.

... I mam trochę parcia na szkło... jednak...:P


niedziela, 9 czerwca 2013

Przeceniamy talent

Czy wiecie, że aby osiągnąć mistrzostwo w wybranej dziedzinie potrzeba.. 10000 godzin treningu.

A ty ile godzin treningu oddałeś swojemu mistrzostwu w sprzedaży?

za: www.sport.wp.pl

środa, 5 czerwca 2013

Two powerfull words: wizja i misja

W niedzielę, na rodzinnym spotkaniu wujek powiedział, że nie wierzy w te bajki o naprawianiu zespołów... 
Ma pewność, że ludzie w pracy działają dobrze, gdy im się chce... Jak nie, to nie ma szans, żeby przeskoczyć... Jako szef od wielu, wielu, wielu lat z całą pewnością wie co mówi. Dotyka istotnego doświadczenia wielu menedżerów i nie wierzy w cuda... Dodatkowo, jest wypalony dzieleniem się własnym entuzjazmem i zaangażowaniem z pracownikami...

To mi dość przypomina moje wspomnienie ze szkoły, gdzie nauczyciele siedzieli jak na skazaniu i musieli użerać się z bandami rewolucyjnie nastawionych nastolatków...

W praktyce doradczej często mam do czynienia z wypalonymi menedżerami oraz sprzedawcami. Zwykle już z rozmowy wynika, że potrzebują sensu. Że przeciążeni są nadmierną własną aktywnością i biernością otoczenia. Świadomość, że ta ich aktywność niekoniecznie spełnia oczekiwania jest paraliżująca. Przyjmuje pozę zasadniczego dyrektora, który oczekuje wyników... oraz powolnego pana Piotrka czy gadającej stale przez telefon Joli


Mój wujek do niedzieli nie wiedział, że ludzie w jego biurze mają to samo co on... Że są tak samo zmęczeni i wypaleni. Że tak samo jak on potrzebują poczucia sensu i współpracy... I dostają za to od niego po głowie...

Właśnie dlatego dwa mocne słowa w organizacji to wizja i misja. Misja, czyli ciekawe i ambitne wyzwanie, jakie szef wyznacza sobie i ludziom. Wizja, czyli sposób osiągnięcia:) Gdy między nimi panuje spójność, gdy w zespole jest jasność co do kierunku... 

Wtedy jest nieco łatwiej:P


środa, 29 maja 2013

Sprzedaż - system wiecznie początkujących

O rotacji w zawodzie chyba nie muszę wspominać...

Ale to właśnie ona powoduje, że sprzedaż w wielu miejscach jest systemem wiecznie początkujących. Niecierpliwość szefów, złe nawyki, praca na intuicji, nazbyt wysoko postawione cele - to wszystko sprawia, że zawód jest stresujący i nie dla każdego. I powoduje gigantyczną rotację... Nie znam zawodu, w którym rotacja byłaby tak wysoka...

Ale za to kusi zarobkami. Zachęca nienormowanym czasem pracy. Zniewala możliwościami, podróżami itd...

Gdy stale zmieniasz pracodawców, branżę itd.. Twoi Klienci przestają Ci ufać. Zamieniasz się w sprzedażynę, który co chwila goni za marzeniem. Który nie wie, czego chce. Twoi najlepsi Klienci nie zainwestują dobrych pieniędzy we współpracę, gdy będą widzieli w Tobie wiecznego poszukiwacza przygód... Skaczącego z kwiatka na kwiatek, z firmy do firmy przedstawiciela/marzyciela... Wierzcie mi... wiem co mówię... Nie dlatego tyle wiem o sprzedaży, że mnie ktoś tego nauczył... Sama wszystkiego dotknęłam własnym siedzeniem. Czasami to było baaaardzo gorące krzesło...

W tym zawodzie łatwo zawrócić, ... ale nie warto zawracać... Wtedy jest się stale początkującym. Jedna baza kontaktowa, druga baza kontaktowa, trzecia... a wszystkie właściwie anonimowe. Z wypalonymi przez pamięć twarzami... W kolejnym miejscu ta sama praca, to samo przebijanie się przez cereberów, to samo skromne biurko i kolejne wywalone w kosmos cele...

W tym zawodzie przegrywają zwykle niezdecydowani. Ci, którzy szukają skarbu na końcu świata, a nie wiedzą, że noszą go zawsze przy sobie:) Ci, którzy liczą na to, że zlecenia same przychodzą. Że są efektem jakiejś tajemniczej siły, która sprowadza je wprost do stóp... Nie, nie.. to tak nie działa.


czwartek, 23 maja 2013

Poproszę jeden problem

Przeciętny sprzedawca jest zajęty... Jest baaaardzo zajęty... Poszukuje kontaktów, klientów, wysyła maile, spotyka się, opowiada o tym, co robi i jaki jest w tym świetny...

Wyjątkowy sprzedawca także jest zajęty... Poszukuje Klientów, żeby im pomóc rozwiązań ich problem. Trochę czyta pracy/przegląda internet, trochę słucha  znajomych, grywa w golfa, biega, pływa, z córkami na balecie, z synami na meczu... itd... Stale jest dostępny (nie w sensie, że stale pod mailem i telefonem, ale dostępny dla ludzi), stale gotowy, by się na coś przydać. Stale z uchem przyciśniętym do rynku. W gotowości do służenia pomocą...

Znacie takich sprzedawców? Jak im się wiedzie?
Zrazu nie specjalnie... Nawet ubogo... Najeździ się taki, napomaga... a żyć trzeba...

I tutaj postawię karkołomną tezę o tym, że nie znam firmy, która powstałaby w innym celu niż rozwiązywanie problemów swoich Klientów. Sprzedawca wyczulony na swoich Klientów łatwo słyszy o tym, co ich boli, co jest dla nich ważne... Chętnie i lekko pomaga i jasno komunikuje za tę pomoc zapłatę. Nie zawsze od razu. Wczoraj miałam rozmowę z dostawcą mebli... Coś tam kiedyś dostarczył po kosztach.... Innym razem polecił mi kolegę, w międzyczasie zrobił kuchnię sąsiadom, których mu poleciłam... A gdy znajomy urządzał biuro... poleciłam mojego dostawcę mebli. Za zlecenie zafakturował paręset tysięcy złotych... A wszystko zaczęło się od jednej małej szafki, która była potrzebna, a ja nie wiedziałam jak to załatwić... 

Myślę też o ludziach, którzy boją się odejść z korporacji. Marzą o tym, planują, ale nie podejmują decyzji... Boją się problemów... Więc ja dalej swoje... Nie znam firmy, która powstałaby w innym celu niż rozwiązywać problemy swoich Klientów. Jeśli są problemy, znaczy się jest praca... Mniejsza, większa... ale praca... 

Wszystkim kolegom sprzedawcom rekomenduję uważność, gotowość na słuchanie, wręcz wyczulenie wewnętrznych sonarów na nasłuchiwanie najlżejszych stęknięć otoczenia i ... działanie. Odwagę, gotowość, pewność siebie... 

Jak to wyszkolić? Ha, ha... zapraszam do siebie:) 

czwartek, 16 maja 2013

Nauka o celach - teleologia

Czy wiecie, kto jest autorem pytania po co? Arystoteles...
W ogóle przymierzam się, żeby wrócić do klasyków: Poetyka Arystotelesa to była baza na studiach, które kończyłam; Retoryka to znowu kanwa do tworzenia programów na rzecz prezentacji sprzedażowych i nie tylko... Ale, ale... Stop... rozpędzam się... Miało być o zadawaniu istotnych pytań i stawianiu celów...

Ile razy mieliście tak, że dostaliście zadanie tak głupie, że robić się nie chciało? Ale robiliście, bo szef kazał...
Jako młodzi ludzie za to często zadawaliście to pytanie i często dostawaliście po dziobie, za śmiałość... Więc oduczyliście się tego... Zachęcam jednak do przywrócenia sobie tego śmiałego nawyku i stałego dopytywania się: po co?

Kiedy wiesz po co coś robisz; po co czegoś chcesz to wiesz jak to osiągnąć...

Zadawajcie więc to pytanie sobie, swoim znajomym i ... swoim Klientom... Ci ostatni będą was za to kochać... Będą mieli pewność, że myślicie ich biznesem, że chcecie dla nich jak najlepiej, że nie wciskacie swojej usługi, żeby realizować targety, ale żeby dobrze zrobić swoją robotę. Miejcie też pewność, że Klienci zwykle nie zadają sobie pytania po co? Zatopieni w swoim problemie pragną czarodziejskiego rozwiązania. Wy macie zdolność ich obudzić i zaprosić do wspólnego szukania rozwiązań, wpływać na ich proces decyzyjny itd... 

Po co macie robić sami? Po co macie spędzać długie godziny myśląc za Klienta? Po co macie marnować czas na pracę, która będzie oceniona słabo? itd....


środa, 8 maja 2013

Dziennik nawyków sprzedażowych

Do napisania posta zainspirował mnie mój... fryzjer:) Gdy patrzę, jak pracuje... Gdy słucham jak opowiada o pracy... to mam pewność, że rutyna go długo nie zabije:) Dlaczego? Bo nie daje sobie chwili na wyłączenie się w pracy. Cały czas świadomy, cały czas skoncentrowany, stale doskonali to co najważniejsze w jego talencie - dobre nawyki: strzyżenie lewą ręką/prawą ręką, strzyżenie od dołu, strzyżenie od góry, z włosem, pod włos...z nadgarstkiem tak, z kciukiem tak itd... Proste... Genialne... Dobrze wytrenowane nawyki w jego pracy to dobry rezultat pracy. Warto więc zarządzać nimi świadomie...

A jak jest w sprzedaży? Intuicja, chaos, brak pewności, dużo ogólnych celów i planów, dużo okrągłych zdań, zabawy z czasem, brak konsekwencji, spamowanie... ech, dużo pracy:) Nic dziwnego, że rotacja w zawodzie, w każdej branży jest tak potężna. Kto by wytrzymał ten stres?

Doświadczeni sprzedażowcy wiedzą, że nic nie przychodzi łatwo. Że wiele razy trzeba się potknąć, by zrobić dobrze swoją robotę. Że czasem trzeba postawić sprawy na ostrzu noża, a innym razem odpuścić, by osiągnąć swoje cele. Jest nawet dość śmieszna teoria sprzedażowa: "im więcej nie, tym bliżej do tak", czyli że konieczne jest usłyszenie po wielokroć odmowy Klienta, by osiągnąć cel w postaci zgody. Ja nie rekomenduję tej postawy. Zdejmuje odpowiedzialność z barków sprzedawców na rzecz rachunku prawdopodobieństwa. A w końcu, w tym zawodzie, istotne jest zarabianie pieniędzy:) Zapewnianie potrzebnych przepływów tak finansowych jak i informacyjnych. Jedyny sposób, to każdą własną czynność zawodową dobrze obserwować i sprawdzać jak działa/czy działa na rzecz sprzedaży. A potem co w niej usprawnić, by było jeszcze lepiej, szybciej, taniej itd... 

W tym celu rekomenduję stworzenie DZIENNIKA NAWYKÓW SPRZEDAŻOWYCH, czyli osobistych, charakterystycznych dla mnie czy dla mojej sprzedaży działań, które warto usprawniać. Każdy zwróci uwagę na coś innego: sposób mówienia, częstotliwość odwiedzin u fryzjera, organizację dnia. Poniżej lista nawyków, które pracują na rzecz sprzedaży:

  1. uważne słuchanie - sprawdź jak słuchasz; jak reagujesz na to co mówi Klient,
  2. zadawanie pytań - sprawdź jak pytasz; czy przypadkiem nie nadużywasz pytań zamkniętych,
  3. organizacja dnia - sprawdź ile czasu zajmują ci poszczególne czynności (posiłki, kawy, umawianie spotkań przez telefon, spotkania na mieście itd); czy możesz coś usprawnić w tym obszarze,
  4. konsekwencja - sprawdź, co dla ciebie znaczy; co możesz zrobić, by działać bardziej konsekwentnie,
  5. mówienie "nie" - sprawdź jak stawiasz granice; czy są czytelne; czy nie nadużywasz tego prawa
  6. trzymanie się konkretów - sprawdź co to dla ciebie znaczy; sprawdź co to znaczy dla twoich klientów; co możesz zrobić by trzymać się ich bardziej/mniej
  7. kreatywność - sprawdź jakie techniki stosujesz, gdy potrzebujesz coś stworzyć; czy umiesz zdać się na przypadek; czy umiesz nałożyć sobie limity czasu na pracę; czy pamiętasz imiona i nazwiska swoich klientów; czy umiesz myśleć pytaniami; itd,



piątek, 19 kwietnia 2013

Żyjemy w świecie prędkich zmian...

Często w tym blogu piszę o doświadczeniu, jako niezbędnym do osiągnięciu mistrzostwa. Podoba mi się ta idea, bo zwalnia z bycia perfekcyjnym oraz daje odpowiedzialność we własne ręce:)

Pracowałam kiedyś w firmie (jeszcze na etacie), w której pracownicy przyzwyczajeni byli do bardzo konkretnego, powtarzalnego modelu działania. Oczywiście narzekali na rutynę, ale próby zmiany zwykle kończyły się źle dla chętnego. Burzyły ich pewność siebie, bo narażały ich kompetencje na szwank. Groziły popełnianiem błędów...

Piszę o tym, bo mam bezpośrednie doświadczenie z pracy z menedżerem, który odkrył konieczność pracy po nowemu, ale przy tym poczuł, że ten model pracy narazi na szwank jego reputację. Przestraszył się, że pierwszy etap pracy będzie tym, który spowolni jego działania i da materiał kolegom i szefowi do negatywnej oceny jego kompetencji zawodowych. Bal się, że ktoś powie o nim, że jest głupi...

Żyjemy w świecie prędkich, istotnych zmian... Konieczna przy tym jest więc elastyczność i gotowość do wdrażania zmian. Ale mentalnie nie jesteśmy przygotowani do popełniania błędów. Kojarzą się z niekompetencją i głupotą i ...z negatywnym odbiorem nas jako osób wprowadzających te zmiany... Chętniej więc pozostajemy przy starych metodach pracy, bo one gwarantują chociaż akceptację. Zrobienie czegoś inaczej jest ryzykowne, ale...

Z badań wynika, że tylko firmy, które są elastyczne, osiągają innowacje, pozwalają na kreatywność i potrafią w tym wszystkim zachować spójność ZARABIAJĄ NAJWIĘCEJ. Sprzedawcy w tych firmach są odpowiedzialni za swój ... biznes. Nie za rynek, ale za biznes... Są kreatorami tego biznesu. Są proaktywni, twórczy, nowatorscy, odważni... Właściciele oceniają wyniki pracy oraz proces dojścia do wyniku. Są na bieżąco. Są zaangażowani. 

Jeśli więc komuś z Was przyjdzie do głowy pomysł na coś, co ma szansę zmieniania - niech nie waha się tego zrobić. Niech schowa w kieszeń wszystkie przekonania o tym, że błędy są niedopuszczalne. Stres, który niewątpliwie się pojawi, niech będzie odczytany jak sygnał z ciała, który mówi, że dzieje się coś istotnego.

A teraz case z sali szkoleniowej. Zwykle uczestnicy przychodzą na szkolenie, bo czegoś szukają. Nawet jeśli zostali wysłani na szkolenie, to jednak przyszli, a mogli odmówić... Znaczy się czegoś chcą... I deklarują, że bardzo tego chcą. Ale gdy przychodzi do zmiany zachowań, nawyków to włącza im się opór... to się okazuje, że jest tyle istotnych rzeczy po drodze, że nie sposób nic zmienić. 

To właśnie ta postawa przeszkadza im zarabiać więcej... Jeśli marzycie o tym, by być nieprzeciętnymi sprzedawcami, znajdźcie sobie mentora, przyglądajcie się jak pracuje, zmieniajcie zachowania, trenujcie narzędzia sprzedażowe, bądźcie odważni, twórczy, kreatywni, zarozumiali...

czwartek, 11 kwietnia 2013

Czas w sprzedaży - wyjątkowa waluta

Czas... 60 s w każdej minucie... 60 minut w każdej sekundzie... 86400 minut każdego dnia...
Wyjątkowa waluta... Każdego dnia wpływa na konto i można jej wydawać do woli... lub ją inwestować...

Ostatnio rozmawiałam z fantastycznym menedżerem o tym, że pewien kłopot w pracy przeszkadza mu osiągać sukcesy. Ten kłopot to .. brak czasu... Gdy przyjrzeliśmy się bliżej okazało się, że inwestuje w działania, którymi nie chce się zajmować, które są dla niego przykre i ... w praktyce wcale nie prowadzą go do sukcesu.

Czy wy tez miewacie podobne sytuacje. Robicie, robicie, robicie... piszecie, piszecie, piszecie... a Klienci jakoś nie widzą wartości w tej waszej pracy... a przełożeni zwracają uwagę na potrzebę zmiany...

Inny menedżer pokazał mi, że pracę z Klientami dzieli na etapy:
I: poszukiwanie kryteriów dla dobrej współpracy
II. podpisanie umowy
III. wdrożenie
Gdy na początku pojawiają się istotne - różniące - kwestie, menedżer nie podejmuje współpracy. Doświadczenie mówi mu, że będą wracały na etapie wdrożenia i zabierały cenny czas przeznaczony na inne zadania. Woli inwestować czas w pracę z Klientami, którzy rokują dla jego sukcesu.

Te dwie postawy we wspaniały sposób pokazują jak różne podejścia za zarządzania czasem. W pierwszym przypadku menedżer działający nawykowo, w jakimś sensie leniwie, poddający się biegowi spraw i ... cierpiący z tego powodu. W drugim przypadku menedżer świadomy waluty jaką operuje i zdolny zarządzać nią na swoją korzyść...

A jak jest u Ciebie?



sobota, 6 kwietnia 2013

Co cennego możesz dodać do swojej relacji sprzedażowej?

Na szkoleniach sprzedażowych uczestnicy - często z wieloletnim stażem w zawodzie - zadają pytanie, którego istota mniej więcej mieści się w tym, co zadałam w tytule...

Pytają o to, jak być najlepszym; jak wykosić konkurencję; jak łatwiej docierać do osób decyzyjnych w firmach; Rzadko kiedy zadają pytanie odwrotnie - co cennego, ja-sprzedawca, wnoszę do relacji sprzedażowej? Zwykle zafiksowani na produkcie i pełnionej przez siebie roli zapominają o tym, że po drugiej stronie mają żywego Klienta. Nie numer w statystykach, choć w firmowych CRMach właśnie po nich najszybciej znajdują się istotne dane, ale osobę, która ma swój biznes, swoje problemy biznesowe i nie-biznesowe itd...

Czy przy takim spojrzeniu na aspekt kupowania nie zmienia się lekko perspektywa kupowania? Czy nie nabiera ona bardziej ludzkiego wymiaru? Aby odpowiedzieć na to pytanie warto więc zacząć od Klienta:) Sprawdzić co dla niego jest ważne? Poznać jego sposób myślenia?

Trudne?

Niemożliwe?

A może jednak niektórym się udaje...?

Pamiętajcie, Klienci kupują od tych, których znają...i jednocześnie od tych, którzy są dla nich ważni. Nawet jeśli bierzecie udział w przetargach - bierzcie pod uwagę ten aspekt... Na gruncie zawodowym jesteście ważni, gdy faktycznie rozwiązujecie rzeczywiste problemy swoich Klientów. A wiec kłania się tutaj umiejętność słuchania i stawiania trudnych pytań - po to, by usłyszeć westchnienie ulgi i szybką decyzję: chcę tego... właśnie tego... A zwykli sprzedawcy boją się pytać. Mają przekonanie, że Klient nie otworzy się przed nimi. Sami też wstydzą się otworzyć przed Klientem... Bo żeby uzyskać szczerą odpowiedź konieczne jest by zacząć od siebie... Stąd wiele trudności w sprzedawaniu. Pełno w tej dziedzinie kogutów i pawi z napuszonymi ogonami... Licytują się, kto da radę wyżej, szybciej, dalej... A w praktyce nie dotykają nawet istotny problemu swojego Klienta.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Czy warto kolekcjonować kontakty?

Mój znajomy, Paweł (kresso.pl) założył sobie, że dla dobrego wyniku w sprzedaży będzie poznawał 300 osób rocznie.

Zainspirował mnie więc do tego, żeby zatrzymać się i pomyśleć: po co sprzedawcy 300 kontaktów rocznie?
I poniżej kilka wniosków. Oczywiście przydałyby się też Wasze pomysły:)
  1. Każdy kontakt to potencjalny Klient, czyli to możliwość zrealizowania 300 transakcji rocznie - niestety, tylko hipotetycznie.
  2. Każdy kontakt to możliwość zrealizowania 300 aktów pomocy rocznie - to też jeszcze nie sprzedaż, ale jakaś wartość dodana dla każdego Prospekta (kandydat na Klienta).
  3. Jeśli założyć wg Zasady Pareto, że 20% tych kontaktów to Ci, którzy mogą być rzeczywistymi Klientami, to mamy tutaj już 60 szans na realną sprzedaż... Mało - dużo - to zależy od branży. W każdym razie konkretna szansa na rozwój biznesu.
  4. Jeśli do tego dołożyć, że sprzedawca nie zatrzymuje się po roku, ale pielęgnując stare kontakty pozyskuje kolejne 300 przez kolejne 5 lat to rachunek wynosi w 1500 kontaktów.Wg Pareto przyniesie to 20% realnych kontraktów czyli 300. Trudno powiedzieć, czy to poważna liczba. To znowu zależy od branży... 
  5. Jeśli przyjąć, że te 300 osób stale potrzebuje Twoich usług/produktów to 300 podnosi się wielokrotnie a sprzedawca zajmuje się głównie odbieraniem telefonów i przekierowywaniem zamówień do produkcji. Jest tym, którego rynek potrzebuje - nie odwrotnie.
  6. Jeśli więc przyjąć, że największym marzeniem sprzedawców jest, by nie musieć się mocować z rynkiem - najprostsza droga do osiągnięcia sukcesu w tym obszarze sprzedaży to zacząć "kolekcjonować" kontakty...


Kto z Was tak robi?

piątek, 29 marca 2013

Dziecko szczęścia

Mam znajomego, którego podziwiam. Ma wyjątkowy zawód i zdolność podejmowania najbardziej spektakularnych projektów, na których zarabia masę pieniędzy, a jego umiejętności uratowały już niejednego przedsiębiorcę od potężnych konsekwencji.

Piszę o nim, bo świetnie wpisuje mi się w bliski mi temat osiągania mistrzostwa. Z całą pewnością płaci za nie wysoką cenę. Pracuje z dala od rodziny, z obcymi ludźmi, jest stale gotowy do podróżowania w najdalsze zakątki świata, jego praca wymusza uczenie się coraz to nowych biznesów. Jednocześnie, mój znajomy ma trudność z planowaniem bieżących spraw... ale za to z talentem buduje długofalowe, przyciągające wizje... Nie godzi się na kompromisy, ale za to woli wszystko co konieczne ustalić na starcie współpracy. Ma za sobą duże doświadczenia biznesowe i dobrze ocenia, kiedy wycofać się z ryzykownej relacji...

Nie napiszę kim jest i czym się zajmuje. Z całą pewnością wykorzystuje w swoim życiu wszystkie szanse, które się pojawiają. Zamiast czekać, aż same do niego przyjdą kreuje rzeczywistość, w której szczęście mu sprzyja. Dla otoczenia to nie jest oczywiste. W trosce o swoje bezpieczeństwo normalni ludzie gotowi są trwać w ustalonym, niezbyt komfortowym status quo, ale za to z obiecanym wróblem w garści. On zaś ma tak daleko przesuniętą strefę komfortu, że z ochotą inwestuje uwagę w dotykanie tematów pozornie nie do dotknięcia. Udaje mu się, bo nie wie, że nie może się nie udać... I stale idzie do przodu... 

Oto dziecko szczęścia - chciałoby się powiedzieć. 

poniedziałek, 25 marca 2013

Intuicja, czyli mądrość uczuć...

"Intuicja, czyli mądrość uczuć", Gerald Traufetter

Długo tę książkę trzymałam na półce. Czekała na właściwy moment, by zostać zrozumiana. I okazuje się, że jej treść może być niezwykle istotna dla rozwoju człowieka, a więc może mieć znaczenie także dla mojej pracy:)

Z książki dowiadujemy się więc o tym, jak działa ludzki mózg, w których obszarach uruchamiana jest decyzyjność, a dzięki którym mamy zdolność budowania motywujących wizji. Autor przytacza badania, doświadczenia naukowe i ich wyniki, więc analityczny umysł ma punkt odniesienia. To także jest rozwojowe:)

Jest to jednak - przede wszystkim - książka jest o doświadczeniu. Autor udowadnia, że intuicja to ścieżka, którą podąża uczący się umysł... A ten uczy się w praktyce - poprzez popełniane błędy, podejmowane decyzje, w działaniach i poprzez ich konsekwencje... Czyli wszystko co robimy, co myślimy ma wpływ na uczenie się. Zakłócają ten proces częste zmiany profilu zawodowego, konieczność działania w ścisłych procedurach, środowisko mało otwarte na innowacje.

A jak działa intuicja? Oto 6 kroków intuicyjnego działania:

  1. problem decyzyjny
  2. identyfikacja ograniczeń w podejmowaniu decyzji
  3. ustalenie najwyższego priorytetu
  4. generowanie różnych możliwości działania
  5. porównanie możliwości, ocena szans, 
  6. działanie
  7. ocena skutków
A wszystko to w ułamku sekundy, z automatu... Aby przejść te 6 kroków piłkarz nie potrzebuje się zastanawiać czy robić wiwisekcji rzeczywistości. Potrzebuje za to podjąć decyzje o działaniu, być na boisku, mieć za sobą wiele godzin na murawie.

Dla wyniku w sprzedaży działa to analogicznie. Istotne są: działanie oraz stała analiza rynku. Gdy organizacja nie sprzyja popełnianiu błędów, albo gdy sprzedawca działa w ścisłych procedurach - traci wiele możliwości rozwojowych. To duże ryzyko dla tego zawodu... i perspektywa mniejszych zarobków...

piątek, 15 marca 2013

Śmierć przez RFP

Znalazłam w sieci artykuł o tym samym tytule... i postanowiłam napisać:)

RFP, czyli zaproszenie do składania ofert. To istotny temat z punktu widzenia rozwoju sprzedaży. Wielu sprzedawców zaczyna karierę od tego, po czym odkrywa, że nie tędy droga... wielu też nie wyobraża sobie, że można sprzedawać osobiście... Niemniej, ja nie uznaję za atut gotowości do udziału w przetargach. Jedyny talent jaki trzeba mieć w tej pracy to zdolność czytania i pisania... Mam też pewność, że żaden szanujący się sprzedawca nie weźmie udziału w przetargu, w pisaniu zapytania do którego nie brał udziału...

Dlaczego? Bo łatwo można zdewaluować wartość swojej pracy i swojej usługi.

  1. Klient, który dostaje nierzadko kilkadziesiąt propozycji nie szanuje pracy, którą włożyłeś w napisanie oferty. Jest dla niego oczywiste, że oferta zawiera to, tamto i tamto... Twoje know-how nie ma dla niego żadnej wartości.
  2. Klient, który widzi coraz niższe ceny - nie widzi powodu, żeby za jakiś czas płacić więcej. Jeśli planujesz oprzeć swój biznes na przetargach pamiętaj, że stąpasz po kruchym lodzie. Możesz nie wrócić z cenami do poziomu sprzed obniżki, a z całą pewnością obniżysz jakość pracy, gdy będziesz musiał pracować więcej...
  3. Klient, który ogłasza przetarg daje światu informację o swoim pomyśle na rozwiązanie. W RFP nie ma miejsca na dzielenie się doświadczeniami i bólami z rynkiem, a proponowane rozwiązanie bywa dość wymyślne i często kłóci się z oczekiwaniem niskiej ceny.
  4. Klient także nie lubi niespodzianek. Często wyniki przetargów zapadają nim zostaną opisane...
  5. Skoro wykładasz wszystkie karty na stół (know-how, ceny, informacje o zasobach) Klient łatwiej Tobą manipuluje...
Jeżeli Twój biznes opiera się na udziale w przetargach, zastanów się, czy nie możesz go przeformułować.

Jeśli chcesz być liczącym się graczem na rynku, być może istotne jest osiągnąć oczekiwaną unikalność i nauczyć się prowadzić Klientów ku lepszemu. Zwykle działają na nich małe zabiegi a gwarantują więcej zleceń za wyższe pieniądze.

Przykład - oczywiście - Steve Jobs... Gdyby odpowiadał tylko na potrzeby Klientów nie mielibyśmy dzisiaj szansy noszenia w kieszeni swojej płytoteki...

poniedziałek, 11 marca 2013

Dookoła sprzedaży...

Tak mi ze sprzedażą jakoś rezonuje:) Niby lekko, a można się spocić...
Niby wiadomo, co jest do zrobienia, a jednym ruchem można zniszczyć całą pracę...

Do obejrzenia... Zachęcam... Warto...

Jak piórko...


sobota, 9 marca 2013

Jaka jest ulubiona gra dorosłych?

Znacie tę sytuację?
Siedzicie ze znajomymi, pijecie piwo, dzielicie się doświadczeniami z pracy... gdy nagle ktoś z towarzystwa głośno informuje: JA WIEM, powinieneś zrobić ... tak, tak, i tak.. (i tu padają konkrety).

Jak się z tym czujecie?
Czy właśnie tego potrzebujecie?

Nazywam to zabawą w MOJE - LEPSZE. Dorośli uwielbiają mówić innym, co Ci mają zrobić...
Koncentrując się na doradzaniu, odchodzą od słuchania... Przestają sprawdzać z mówiącym, co słyszą... Wchodzą na ścieżkę nieproszonego doradztwa... Robią założenia. Świat Klienta zaczyna żyć własnym rytmem w ich głowie...

W sprzedaży zabawa w Moje - lepsze przynosi koszmarne skutki. Słabo wysłuchany Klient otrzymuje - zbyt prędko - rozwiązanie. Dopasowane połowicznie, powierzchowne...

Nic dziwnego, że prędko pojawia się wtedy konkurencja... Kto by chciał pracować z bucem, który nie słucha swojego Klienta. Który wie lepiej od swojego Klienta co dla niego dobre...

środa, 6 marca 2013

Jak łatwo strzelić sobie w kolano na spotkaniu biznesowym?

Dzisiaj chciałam napisać o strzelaniu sobie w kolano w sprzedaży. Na wczorajszym spotkaniu networkingowym poznałam fantastycznego sprzedawcę i zatrzymałam się na długo przy nim, żeby sprawdzić, co będzie...

A było tak:
- ja to bywam w BCC,
- ja to noszę zegarek za 30 tyś, 
- ja to gram w golfa i znam ludzi z pierwszej setki,
- ja to ubierałem moją eks w torebki i buty od markowych projektantów,
- ja to mam powodzenie u majętnych kobiet,
- ja to mam najlepszą sprzedaż na swoim rynku,
- ja to..., 
- ja to...,
- ja to...

Ani razu nie zapytał, czy produkt, który oferuje byłby dla mnie interesujący... Ani razu nie zadał pytania o moich Klientów ani o moje doświadczenia z rynkiem. Ani razu nie dał mi opowiedzieć o tym, co dla mnie ważne i czy widzę możliwość spotkania w konkretnej perspektywie... 

Zmierzam do tego, by pokazać, że w sprzedaży ważne jest, by znać umiar. Nadmierne opowiadanie o sobie, w żadnym środowisku nie jest widziane jako oczywiste... Chwalenie się gadżetami czy pasjami także.. chyba, że otrzymamy pozwolenie na to, by to zrobić... 

Za to dobrze postrzegana jest fachowość. Jeżeli sprzedawca wie co robi, jeżeli obserwuje i ma łatwość dopasowania się do rozmówcy nie grozi mu przegadywanie. Rozumie, że w sprzedaży najistotniejszy jest Klient, jego pasje i jego problemy...

piątek, 1 marca 2013

Złota reguła sprzedaży

Traktować Klientów tak, jakby samemu chciało się być traktowanym...

To łatwe i unikalne...

sobota, 23 lutego 2013

Gdzie są twoi klienci?

Temat szeroki jak Bałtyk...
I jak Polska długa i szeroka pełno u nas aroganckich sprzedawców... Takich, którzy wszystko widzieli, słyszeli, w każdej sytuacji byli i nie potrzebują pomocy...
W pracy trenerskiej klasyka... Na koniec dnia na sali ZAWSZE mam osoby, które usystematyzowały sobie wiedzę i niczego nowego nie doświadczyły...
A w trakcie dnia ZAWSZE rozmawiamy o tym, kim ten konkretny Klient jest i gdzie go szukać...
Zwykle też okazuje się, że sprzedawcy najbardziej lubią, gdy Klient sam zwraca się do nich po usługę...
Lubią też, gdy mają przygotowany grunt (najlepiej przez konkurencję) i świadomego w szczegóły Klienta...

Ale nie wiedzą:

  • jak ich Klient się nazywa...
  • jakim samochodem jeździ...
  • jaki alkohol pija...
  • gdzie mieszka, z kim się spotyka, 
  • dlaczego robi to, co robi...
  • co dla niego jest ważne...
  • jakie tematy będą dla niego istotne, a które w ogóle go nie poruszą...
  • jak zadać pytanie, ani jak położyć trudny temat na stole... 
Ograniczanie się do czekania jest łudząco podobne do sprzedawania, ale nie jest sprzedawaniem...
A Klienci lubią aktywnych partnerów. Oczekują, że Ci dostarczą im dodatkowej wartości... Że będą myśleli o ich biznesie...

Warto więc wiedzieć, że Klienci często są tam, gdzie nie sięga percepcja przeciętnego sprzedawcy, skupionego na targetach, produkcie i sobie samym...

poniedziałek, 18 lutego 2013

O wrażliwości w sprzedaży... znowu

Czy myślałeś o tym, po co się urodziłeś?
Czy praca, którą wykonujesz jest rzeczywiście tą, która jest dla Ciebie naturalna i oczywista?
Czy utrzymanie, które Ci daje, jest rzeczywistym powodem, by ją wykonywać?
Czy jest coś co robiłbyś nawet wtedy, gdyby nie dawało utrzymania?

Czy robiąc swoją sprzedaż jesteś najszczęśliwszym człowiekiem świata?
Czy spotykając się ze swoimi Klientami mam radość?
Czy wsiadając w auto co rano myślę o tym, co przyjemnego mnie dzisiaj spotka i jakie zadanie przyjdzie mi dzisiaj wykonać?

Dorośli zwykle nie lubią takich pytań. Patrzą na mnie, a ich wzrok pyta "co ta kobieta sobie myśli... z choinki się urwała... jaka radość? ... jakie szczęście? ... co by to było, gdybym ja tak filozofował?... to dopiero biznes by mi się kręcił?"...

Znam takich, którzy nie zdecydowali się zadać sobie tych pytań mimo, że serce się do nich rwało.W niedługim czasie zwinęli interes pokłóceni z partnerami... 

Piszę to, bo wiem, że nie trzeba wyjątkowej wrażliwości, by poczuć zew, który płynie prosto z serca do świata. Nawet dzisiaj rozmawiałam z dwoma osobami, które to właśnie czuły. Nie wiedziały co to jest, szukały racjonalnego wytłumaczenia... Nie miały pewności, czy mogą zatańczyć w swoim życiu samodzielnie... ale miały przekonanie, że w ich kręgu dzieje się coś na co chcą odpowiedzieć... 

A do sprzedaży ma się to tyle, że talent sprzedawcy to jego wrażliwość na serce Klienta i zdolność dołączania się do jego tańca... Niewielu ludzi rodzi się z tym talentem... Większość korzysta z intuicji i ... jakoś idzie...

Ale, gdy sprzedawca decyduje się obejrzeć pod lupą własne nawyki i przekonania oraz sprawdzić co - technicznie - może zrobić lepiej, szybciej, inaczej... okazuje się, że wiele furtek stoi przed nim otworem... Choć wcześniej nawet ich nie dostrzegał...

Tak refleksyjnie dzisiaj, ale w kolejnym tygodniu intensywnej pracy znalazłam czas na zatrzymanie... Zapragnęłam poczuć własny rytm, bo poczułam, że go gubię...


poniedziałek, 28 stycznia 2013

O sabotowaniu własnej pracy...

Czy wiecie, ze sprzedawcy często sabotują własną pracę? Szukają Klienta, przygotowują ofertę, jeżdżą na spotkania i ... tracą Klienta... To dość ciekawe zjawisko, bo wynika z niego, że angażowanie uwagi we współpracę nie zawsze kończy się sukcesem...

Jak się przed tym bronić?

Zespoły sprzedażowe dosyć przypominają zespoły żołnierzy... Najsłabsi odpadają, a sukces często zależy od splotu wielu okoliczności. W takim zespole zaangażowanie jest ruchome i podsycane rotacją pracowników (widziałam zespoły, które powoływane były do życia w styczniu, a w czerwcu zostawały po nich szczątki...), więc ważne jest przywództwo... Zespoły sprzedażowe bez mocnego lidera działają umierają z frustracji. Źle znoszą porażki i nie mają zdolności podźwignięcia się z nich. Łatwo powielają te same błędy... i tracą wobec konkurencji...

Bronić zespół przed rutyną. Z całą pewnością silne rotowanie zapewnia wysokie napięcie między ludźmi i ma zdolność tworzenia nowej jakości na rynku... Niemniej istnieje ryzyko, że z takiego teamu ludzie będą odchodzić z powodu stresu. Konieczna jest więc uważność na każdego członka i uznanie dla jego umiejętności i kreatywności. Warto zbudować system motywacyjny, który będzie uwzględniał różnorodne sposoby na sprzedaż i doceniał innowacje. Stałe robienie tego samego powoduje u pracowników znużenie i obniżenie entuzjazmu. Często sprzedawcy robią stale to samo z wygody. Brak zdolności do kreowania powinien być jednym z ważniejszych argumentów przeciwko obecności takiej osoby w zespole...

Być łagodnym dla ludzi i konsekwentnym dla sprawy. Warto przyjrzeć się też, czy sprzedawcy nie nadmiernie rywalizują ze sobą. W zespołach, w których jedynym kryterium rozliczania są wyniki nagminne jest sięganie poza swoją listę Klientów i podbieranie kontaktów pozostałym. W zasadzie - z punktu widzenia szefa - nie ma nic złego w tym, że komuś się chce zrobić coś inaczej. Niestety wpływa to negatywnie na pracowników, którzy zamiast sprzedawać koncentrują się na pilnowaniu swoich Klientów... 

Dobra komunikacja między ludźmi to świetny sposób na zdobywanie informacji o rynku i jego potrzebach. W rywalizujących zespołach często pracownicy trzymają wiedzę dla siebie i spowalniają możliwe do osiągnięcia wspólnie sukcesy. Nie znają zasad networkingu i nie korzystają z jego pełnego potencjału. Szkolenia z zakresu networkingu, prospectingu, praca nad integrowaniem ludzi, dobre rekrutacje. Oto narzędzia menedżera, które pozwalają kontrolować i zabezpieczać przed sabotowaniem własnej pracy. Bo sabotaż pojawia się wtedy, nieświadoma część osobowości bierze górę. Gdy wartości istotne dla człowieka przestają być realizowane w pracy. Gdy potrzeby: współpracy, prestiżu, uznania, przynależności do grupy są zaspokajane w ograniczonym stopniu, natomiast koncentracja skupia się na wyniku...

Jeśli swój zespół prowadzisz ku wynikowi i przestajesz widzieć ludzi - jest ryzyko, że borykasz się z problemem autosabotowania.... Bądź uważny...

piątek, 25 stycznia 2013

Jak podnosić wydajność w sprzedaży...

Słabsze wyniki sprzedaży na koniec roku? Czyżby kryzys położył ciężką łapę na Waszych ramionach, kochani sprzedawcy? Czyżby Klienci przestali doceniać Waszą pracę?

Gdy jestem na spotkaniach u moich Klientów, często słyszę o tym, że wszystko super, nic właściwie nie wymaga naprawy... no może tylko parę drobiazgów... bo w sumie to jest nieźle... tylko czasem coś się nie udaje...ale jest OK... To trudno mi wtedy nie myśleć o tym, że potężny zasób sprzedażowy właśnie uchodzi przewodami wentylacyjnymi...

W sprzedaży nie ma, że coś tam... że jakoś się poradzi... albo jakoś to policzymy... Nic z tych rzeczy... W sprzedaży obowiązuje twarde prawo: przetrwa najsilniejszy. Ważne są też mocne kryteria oceny... W sprzedaży jest jak w starożytnej Sparcie. Słabi spadają ze skały, mocni trenują... by żyć... Porażka mocarzy każdorazowo analizowana jest w szczegółach. Po co? Żeby kolejnym razem dać radę, być szybszym, bardziej walecznym... by wygrać...W sprzedaży nie ma drugiego miejsca... Bez czytelnych kryteriów i treningów potencjał firmy łatwo idzie w gwizdek... Ludzie tracą wydajność, bo wpadają w kocioł swoich i kolegów emocji... 

Co więc należy zrobić lub zdobyć, by maksymalizować efekt sprzedażowy?

  1. zbudować doświadczony zespół sprzedażowy - stale kontrolować potencjał sprzedażowy w zespole, szkolić, analizować, wyciągać wnioski, poprawiać...
  2. osiągnąć mocne przywództwo - być łagodnym dla ludzi i bezwzględnym dla sprawy...
  3. wdrożyć system motywacyjny, który będzie skutecznie zarządzał sprzedażą. Zarządzał, czyli motywował i monitorował... 

środa, 16 stycznia 2013

Nawyki, nawyki

Znajoma zapytałam mnie: Moniko, jak zmienić swoje złe nawyki?
Odpowiedziałam: To proste... Trzeba zamienić stare, złe nawyki nowymi, zdrowszymi... 
I tu zapadła cisza...

Nawyki konstytuują nasze życie. Różnica między nimi a nałogami jest wąska. Polegają na robieniu - nieświadomie - tego co robimy. W życiu nawykowo sięgamy więc po pilota od telewizora i potem spędzamy popołudnie i wieczór w jego świetle... W pracy nawykowo siedzimy 9 - 10 godzinę i cierpią na tym nasze relacje... W sprzedaży, tą samą trasą objeżdżamy tych samych Klientów lub mówmy tę samą formułkę  przez telefon "Dzień dobry, dzwonię z firmy XYZ. Czy nie potrzebują Państwo..."

Gdyby usunięcie nawyków pracowników było proste - my konsultanci nie mielibyśmy pracy. Dzięki nawykom naszych Klientów udaje nam się więc wiązać koniec z końcem i czasem wyjechać na wakacje. Większość nawyków to wynik ustawionych krzywo procedur. Wąskie gardła zaczynają się tam, gdzie ktoś ustanawia nową procedurę, która kłóci się z innymi - gdy ktoś zaczyna pracować wg własnych kryteriów..

Żeby zmienić nawyki konieczne jest włączenie świadomości. Świadome działanie nie jest już nawykowe.

Aby to zrobić, warto przed każdą czynnością zatrzymać się na chwilę i dopiero wtedy ją zrobić. Znam zasadę 20 sekund. Zrób tak, żeby wykonanie nawykowej czynności wymagało od Ciebie zaangażowania nowej energii na około 20 sekund. To mniej więcej tyle, co wyjęcie baterii z pilota do telewizora i położenie ich w oddalonej części domu. A potem tyle, co przyniesienie ich i zainstalowanie w pilocie ponownie. Jeśli zamiast pilota położysz książkę, którą chcesz przeczytać - jest bardziej możliwe, że zajmiesz się czytaniem.

W sprzedaży zmiana nawyków to szansa na lepszą sprzedaż. Niektóre z nawyków sprzedażowych mają duże znaczenie dla osiągania efektu. Dzwonienie o niewłaściwej porze, szukanie w miejscach, w których nie ma Klientów, ten sam tekst, ta sama oferta, te same ceny, ci sami ludzie... To mało inspirujące... także dla Klienta. Kreatywność więc jest receptą na zmianę nawyków i pozyskiwanie nowych kontraktów. Wymieniajcie się więc Klientami i kontaktami. Zmieniajcie trasy. Sortujcie listy kontaktowe. Planujcie. Bądźcie uważni...




A leniwym polecam: hipnoterapię:)