poniedziałek, 26 listopada 2012

Trochę o poczuciu własnej wartości w zawodzie sprzedawcy

Nie wiem, czy wiecie, ale zawód sprzedawcy to jeden z najbardziej niebezpiecznych na świecie... Ilość adrenaliny, która wydziela się przy wykonywaniu działań sprzedażowych jest zbliżona do tej, którą organizm wydziela w czasie skoku na bandżi... To właśnie dlatego ten zawód nie jest dla wszystkich...

Z moich rozmów ze sprzedawcami wynika, że mają oni pewien kłopot z akceptacją siebie w swojej pracy i  w swoim zawodzie... Oczywiście, jeśli ich zapytać to są świetni, pewni siebie i zawsze przygotowani. W praktyce... swoimi działaniami często pokazują Klientom, iż potrzebują od nich akceptacji.... Że dopiero, gdy ją otrzymają będą gotowi dobrze pracować... Niektórym Klientom to pasuje... Inni mają inne priorytety...

Co sprawia, że sprzedawca zamienia się w służącego?
1. brak wiedzy o Kliencie i jego potrzebach,
2. słaba zdolność do słuchania, zadawania ważnych pytań, parafrazowania tego, co mówi Klient,
3. wysoka zdolność do rzucania wszystkiego, żeby być na zwołanie Klienta.

I podsumowanie:
Gdy przychodzisz do Klienta, żeby mu pomóc... Jesteś mile widziany...
Gdy przychodzisz do Klienta, żeby błyszczeć, zabierać dla siebie jego przestrzeń... Jesteś niemile widziany...

Co to znaczy zabierać przestrzeń?
- przede wszystkim nadmiernie gadać, mówić o sobie i swojej firmie, wyjmować z rękawa wszystkie asy... itp...


środa, 21 listopada 2012

Radosny, lekki i obfity biznes

Czy to w ogóle możliwe?

Zadałam sobie to pytanie po miesiącach budowania pozycji na rynku, po setkach rozmów z ludźmi, po milionach ambiwalentnych odczuć względem różnych zdarzeń...

Spojrzałam na ten kawałek przez pryzmat priorytetyzacji. To takie pojęcie, które pokazuje, że gdy mamy ograniczone zasoby (np. czas) konieczne jest wybieranie. A wcześniej znalezienie odpowiedniego klucza, który będzie w tym wybieraniu prowadził i doradzał: z czego zrezygnować, co zrobić inaczej itd... Priorytetyzacja więc to ważna umiejętność i dotyka kruchego obszaru jakim jest SAMOŚWIADOMOŚĆ i SAMOROZWÓJ. 

Znam kilka osób, które śmieją się ze mnie, gdy o tym mówię... Cynicznie ustawiają się względem pomyślnym wiatrów i... nawet nie wiedzą, że priorytetyzują. Że lekkość, którą mają w pracy i obfitość, którą osiągnęli w jej wyniku to efekt działania konkretnego klucza, który wybrali dla swojego życia... Odkąd wiedzą, czego potrzebują i co ich prowadzi do konkretnego celu, mają lżej podejmować decyzje... Odkąd precyzyjnie wyznaczyli cel i kalibrują się względem niego, mają więcej radości z działania. Wkładają energię w to, co potrzebne i działają tak,by maksymalizować wyniki... by mieć więcej obfitości... Robią biznes...Robią sprzedaż... Żyją prawdziwie... mocno... ze sobą w roli głównej...

Przed nami AKCJA MOBILIZACJA czyli nowy rok... Już teraz warto zastanowić się co przed nami i jak skalibrować się realizację wyznaczonych celów, by było lekko, radośnie i obficie...

niedziela, 11 listopada 2012

Manipualacja i skala emocji

Każdy wyścig biznesowy to ... ludzie. A razem z nimi ich emocje, wiedza i doświadczenia, które powodują, że nie z każdym każdemu jest po drodze. Wiele z nich wywołanych jest próbom wywierania wpływu przez innych. Przez tych, którym poczucie własnej wartości przeszkadza działać czytelnie i transparentnie wobec innych.

Gdy ja obserwuję swoje emocje w okoliczności manipulacji, poruszam się po skali:

  1. od strachu (przed człowiekiem, który wybrał taki sposób) 
  2. po wyrozumiałość (bo najwyraźniej nie umie inaczej) 
  3. i akceptację (bo świat jest wielokolorowy). 
Strach wstrząsa mną i tworzy na skórze grudki. Nakazuje uciekać gdzie pieprz rośnie i szukać innej, bardziej przyjaznej sytuacji dla swojego rozwoju.

Wyrozumiałość daje mi szansę na uśmiech i zdolność pełnego widzenia swojej rzeczywistości: swoich stref wpływu i swoich priorytetów.

Akceptacja daje mi odwagę do tego, by żyć z innymi, ale po swojemu. Także z tymi, których w pierwszym odruchu chciałabym uniknąć. Gdy mam akceptację, mogę szukać sposobów na poradzenie sobie z tą trudną sytuacją... Mogę uciekać, mogę rozmawiać, mogę nawet się poddać...

piątek, 9 listopada 2012

Jak maksymalizować wyniki w biznesie?

Mimo, że w biznesie możesz wszystko to komunikacja nastręcza najwięcej trudności... Mimo wsparcia różnych urządzeń: mail, telefon, skype... jesteśmy dalej prymitywną rasą, która rozumie to, co chce zrozumieć; niechętnie oddaje energię na słuchanie w pełni; woli postawić na swoim zamiast dać przestrzeń innym...

Zmierzam do tego, że w biznesie najtrudniej jest o zrozumienie. Stąd formy pisemne ofert, umów i kontraktów, by móc w każdej chwili odnieść się do tego, co trwałe...

Piszę o tym, bo ostatnie doświadczenia dały mi porządną szkołę budowania atmosfery do komunikacji i  współpracy. Gdy ludzie nie chcą rozmawiać, nie tworzą wspólnej wizji. Gdy nie mają wspólnej wizji, nie mają wspólnego kierunku. Gdy nie mają kierunku, wtedy każdy zmierza w swoją stronę i stosuje siłowe metody przeciągania innych na swoją stronę... A mnie się marzy, by ludzie mieli chęć się poznawać i rozmawiać ze sobą... Wiem, że z rozmowy wynika dla nich wiele doświadczeń i skojarzeń. Z rozmowy powstają inspiracje i innowacje... A właśnie tego potrzebuje biznes... 

Jak więc sprawić, by łatwo maksymalizować efekty biznesowe? 
- poznawać ludzi i ich biznesy,
- słuchać ludzi i informacji o tym, czego potrzebują ich biznesy,
- rozumieć, co mówią ludzie i czego potrzebują ich biznesy...

Konkretne działania, które następują potem: oferty, umowy, zlecenia, działania... to efekt końcowy tego, co wydarza się między ludźmi... 

Aby maksymalizować wyniki, potrzebny jest więc kontakt...

A jak tu rozmawiać, gdy wszyscy się spieszą? 

sobota, 3 listopada 2012

Intymność intelektualna

Czytam właśnie "Wyznania mówcy" Scotta Berkuna. To prawdziwa opowieść o życiu zwykłego mówcy (szkoleniowca, trenera, prelegenta itd) i kilka wskazówek dla mojej pracy zawodowej. 

Scott Berkun w jednym z rozdziałów wspomniał o tym, że do uczenia potrzebna jest intymność intelektualna. Odwoływał się do kilku zdarzeń ze swojego życia i mocno skrytykował system oświaty w Ameryce. Argumenty aktualne także dla nas, Polaków... Szkolnictwo opiera się u nas bowiem na wyłapywaniu błędów i rozliczaniu za nie... Nie ma nic wspólnego z praktycznym i wymaganym przez życie warsztatem wyciągania wniosków w celu osiągnięcia mistrzostwa... 

Ale człowiek dorosły uczy się inaczej. Ma dość dostawania po łapach, a lata uczestnictwa w systemie mocno podkopują jego wiarę we własne możliwości. Intymność nauczania łączy się więc z potrzebą akceptacji, a tę niełatwo uzyskać w świecie dorosłych... Ambitnym lub ciekawym pozostają więc profesjonaliści, w tym terapeuci, psychologowie, uzdrowiciele, coachowie... W formule pracy 1-2-1 pomagają ludziom zbliżyć się do własnych, autentycznych potrzeb i odkryć lepsze sposoby na ich realizację. Kluczem  jednak jest zaufanie, owa intelektualna intymność. Bez niej niemożliwy jest całościowy wgląd w siebie i dostrzeżenie "wąskich gardeł" - codziennych przeszkadzaczy.  Nauczyciel jest więc niezbędny, dla korzystnego przebiegu uczenia się.

Piszę o tym, bo szukam sposobu na nieinwazyjne mówienie, o tym czym się zajmuję (wspomaganie ludzi w rozwijaniu siebie) i co mnie w tej pracy fascynuje. Pojęcie intymności intelektualnej zbliża mnie nieco do sedna... 

czwartek, 1 listopada 2012

Wyjątkowy czas

Lubię Święto Zmarłych... A właściwie noc poprzedzającą to święto. Wyraźnie czuję, że w przestrzeni tworzy się portal, którym do świata żywych wracają zmarli. Mam wrażenie, że i ja - nieświadomie - korzystam z tego otwarcia... Sny tej nocy robią na mnie zawsze wrażenie. Zostają w pamięci na długo i dają  możliwość postawienia sobie nowych pytań. Z czasem przynoszą też odpowiedzi na trudne pytania...

Pierwszy raz pomyślałam o tym dawno temu. Może 15 lat temu... Przyśnił mi się wtedy mój ojciec (ojczym, ale mówiłam do niego "tato"). Zadowolony, z koszem owoców... zapewniał mnie, że po śmierci jest pięknie... że niepotrzebnie się martwię się o niego i o to, co z życiem dalej... Tłumaczył też, że nie da się tego opisać słowami, że stanu śmierci doświadcza się duchem... Nie ma w tym nic intelektualnego ani ... ludzkiego.

Dzisiaj mocno śniłam o niektórych moich przyjaciołach. Spotkani w realu deklarowali, że dobrze im się wiedzie i  że nie potrzebują pomocy... Nie wiem co mój sen znaczył... Nie wiem dlaczego połączył różnych ludzi w jednej, sennej przestrzeni... Dlaczego w taki sposób właśnie zwrócił na nich uwagę... Nie wiem też, co z tym snem dalej zrobić... Jasne jest dla mnie jednak, że tej nocy zdarzyło się coś ważnego... To wyjątkowy czas...