Dzisiaj chciałam napisać o strzelaniu sobie w kolano w sprzedaży. Na wczorajszym spotkaniu networkingowym poznałam fantastycznego sprzedawcę i zatrzymałam się na długo przy nim, żeby sprawdzić, co będzie...
A było tak:
- ja to bywam w BCC,
- ja to noszę zegarek za 30 tyś,
- ja to gram w golfa i znam ludzi z pierwszej setki,
- ja to ubierałem moją eks w torebki i buty od markowych projektantów,
- ja to mam powodzenie u majętnych kobiet,
- ja to mam najlepszą sprzedaż na swoim rynku,
- ja to...,
- ja to...,
- ja to...
Ani razu nie zapytał, czy produkt, który oferuje byłby dla mnie interesujący... Ani razu nie zadał pytania o moich Klientów ani o moje doświadczenia z rynkiem. Ani razu nie dał mi opowiedzieć o tym, co dla mnie ważne i czy widzę możliwość spotkania w konkretnej perspektywie...
Zmierzam do tego, by pokazać, że w sprzedaży ważne jest, by znać umiar. Nadmierne opowiadanie o sobie, w żadnym środowisku nie jest widziane jako oczywiste... Chwalenie się gadżetami czy pasjami także.. chyba, że otrzymamy pozwolenie na to, by to zrobić...
Za to dobrze postrzegana jest fachowość. Jeżeli sprzedawca wie co robi, jeżeli obserwuje i ma łatwość dopasowania się do rozmówcy nie grozi mu przegadywanie. Rozumie, że w sprzedaży najistotniejszy jest Klient, jego pasje i jego problemy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz