Chcę się czymś pochwalić...
Otóż, w moim myśleniu o budżecie domowym i budżecie Firmy pojawił się wątek dotyczący wzięcia jakiejś chałtury. Odezwałam się tu i tam, przypomniałam sobie i innym, co robiłam wcześniej, stanęłam w gotowości wobec czegoś nowego i ... przyszło do mnie COŚ (Ciekawa Możliwość). Zupełnie nieoczekiwana i nieco przerażająca, bo prawdopodobne, że wymagająca ode mnie porzucenia zawodowej i prywatnej wolności. Wierzę w to, że nie ma w życiu przypadków, i że dotarło TO do mnie wtedy, kiedy było potrzebne - ale dreszcz mnie przeszedł, gdy sobie uświadomiłam, co się stało. Jesteśmy tak płytko w świecie umieszczeni, ledwo, ledwo koniuszkami palców dotykamy spraw ważnych, że nie mamy pojęcia, jaka energia sprawcza jest w nas (lub koło nas) i działa. Równie skuteczna, albo jeszcze bardziej, niż Bank czy Urząd Skarbowy.
Przypomniał mi się film animowany "Horton słyszy Ktosia". Działanie bohatera wydawało się nie bardzo poważne, ale jakież miało konsekwencje:)
Umieszczam tę informację tu, w moim Wielkim Dzienniku Sukcesu, bo czuję, że z wewnętrznej gotowości na COŚ wyniknęła interesująca sytuacja. Czy da się ją bezpośrednio przekuć na sukces finansowy, bo taki mi potrzebny - nie wiem. Natomiast umiejętność dojrzenia tego, że niewiele wiemy o sobie i swojej mocy wynika dla mnie bardzo wiele...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz