czwartek, 18 października 2012

Coachingowe case study

Taki Klient mi się przytrafił: w dużym kłopocie, bo z wielką potrzebą podjęcia decyzji, co z jego biznesem. Kocha ten biznes, wypełnia mu dużo potrzebnych do przeżycia potrzeb, ale jednocześnie dostrzega, że wkłada w niego zbyt wiele energii i otrzymuje zbyt mały zwrot...
Ten Klient Ma też drugi biznes, który zbudował i który go nakręca. Ale on jeszcze nie działa. Jest młody, świeży i pełen luk. Wymaga jeszcze masy energii i wiedzy, żeby mógł stać się prawdziwy. Niemniej dane ekonomiczne i trendy na rynku wskazują, że warto się nim zainteresować. Klient doprowadził ten biznes do punktu, w którym jest - w zasadzie - gotowy do pokazania rynkowi, coś tam nawet z tym robi, ale... No właśnie... Włącza mu się opór... Że tamto lepsze, fajniejsze, większe możliwości... A w tym wszystkim jeszcze prestiż i strefa komfortu... No, nic tylko zostać przy starym...

Dla mnie - ewidentnie - temat na łamanie oporu przed zmianą. Zadaję pytania, i ten Klient odpowiada, że wie, że jakby mógł zrobić co zechce, to uwagę w ten drugi biznes by ładował... i pisał książki... i po radiach jeździł... Ale w tym wszystkim jakoś błysku nie ma... Jakieś takie to... jakby... martwe... Zastanawiam się o co chodzi, kładę na stół i dopytuję... 
.....................................................................................................................
Po 20 minutach mam kilka ciekawych wniosków. Klientowi udało się połączyć stare z nowym. Dostrzegł możliwość, której wcześniej nie brał pod uwagę na poważnie. Znalazł niszę i szybko stworzył czytelną - głównie dla siebie - metodę mówienia o swoim biznesie. "Stary" biznes został doceniony a nowa ścieżka wyznaczona... 

Właśnie za to cenię tę pracę... To prawdziwe przyspieszanie rozwoju... Kolejny sukces odhaczony... Klient zmotywowany... światło w tunelu jest... i ulga...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz