wtorek, 16 października 2012

Biznes a chinese menu...

Z chińskim menu skojarzyła mi się oferta znajomej firmy... 

Jak wchodzę po kurczaka w cieście to obok widzę smażonego ananasa, kaczkę w pięciu smakach i wieprzowinę na gorącym półmisku... W zaprzyjaźnionej restauracji jest także kebab i pizza... W końcu Klient MUSI znaleźć coś dla siebie.

W przypadku każdego innego biznesu jest trochę inaczej. Siedzenie na kilku krzesłach wprowadza szum komunikacyjny. Mówienie o wszystkim naraz jest mało funkcjonalne. Zniechęca Klienta do słuchania, bo wymaga więcej czasu i więcej uwagi. Daje mu - w pierwszych, najważniejszych chwilach spotkania z tak obfitą ofertą - zbyt wiele przestrzeni, do marudzenia: "tego nie..., tego też nie..., to może..., to nie..."
A co się dzieje z Klientem, gdy powtórzy trzy razy TAK? Dlaczego więc coś innego miałoby się dziać w przypadku NIE?

Bycie w biznesie to konieczność filtrowania zasobów. Jest ich cała góra w otoczeniu, ale by dobrze z nich skorzystać konieczna jest zdolność wybierania i ... decydowania... Ja też - obserwuję  to ostatnio - z tym ostatnim mam kłopot. Podjęcie decyzji to konieczność odrzucenia innych możliwości. Biznes w ogóle - to chińskie menu. Każdy biznes to już wąsko wyspecjalizowana restauracja. Warto o tym wiedzieć...

A co ma do tego zaprzyjaźniona firma? Stworzono ją, by zrealizować oczywisty cel, jakim jest zarabianie pieniędzy i samorealizacja. Trudność, która dzisiaj się pojawia wynika z tego, że na tej olbrzymiej górze możliwości dobudowują kolejną górę możliwości. Mają trudność z wybraniem swojego korowego biznesu. Klient, który do nich trafia widzi to, i to, i to, i jeszcze to... I czuje, że musi przetrawić... Dla niego nie jest oczywiste, że w jednym miejscu są taaaakie możliwości... i odchodzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz