Z czymś Wam się kojarzy to, co w tytule? Znacie strategię Disneya? Niektórzy z całą pewnością, niektórzy pobieżnie, a inni stosują, choć nie wiedzą, że to akurat to.
Dla mnie temat o tyle ważny, że miałam ostatnio możliwość poczuć, jak to działa w biznesie. Niby wiemy co i jak, niby rozumiemy i stosujemy, ale w praktyce... strach podejmować temat... Moja przygoda ma dwa bieguny: jeden, w którym zbyt szybko ściągnęłam wizjonera do praktyki i dostałam po łapkach; drugi, w którym Klient nie pozwalają mi zaprowadzić go na poziom wizji. Choć poruszamy się w podobnym obszarze i wydaje się, że wspólnie widzimy pomysł okazuje się, że mamy trudność w znalezieniu pomostu dla porozumienia...
Żeby podobne zdarzenia mogły się to dobrze kończyć potrzebujemy dać sobie nawzajem - także w biznesie - empatię, przestrzeń do bycia u siebie, dobrą komunikację. Tia.... czyli, tak naprawdę co...?
- wysłuchać - nawzajem,
- nie budować założeń, pytać o to, co ważne - bez strachu o ocenę,
- odpowiadać na pytania - bez zakładania niepozytywnych intencji rozmówcy,
- pozwolić się zaprowadzić we wspólne miejsce - w wyobraźni, w realiście, w krytyku,
- prosić o pozwolenie na przejście do kolejnego etapu...
Ostatni punkt wydaje się dla mnie najważniejszy. Gdybym poprosiła pierwszego Klienta o pozwolenie na radę, dopytała o potrzeby to usłyszałabym dużo z tego, co dla niego ważne. Gdybym odważyła się poprosić Klienta o usłyszenie mojej koncepcji, rozproszyłby swoje obawy, bo mam wrażenie, że wynikają one z dotychczasowych doświadczeń i założeń, które się pojawiły w głowie... To byłoby właśnie otwarcie na rozmówcę. Empatia przydałaby się, żeby dobrze wysłuchać i zrozumieć...
Proszę ... tyle tego w biznesie... Ktoś mówił, że w biznesie nie potrzeba ampatii, zrozumienia itd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz