Długi weekend. Wspólne z przyjaciółmi i ich przyjaciółmi wyjazdy. A także z ich dziećmi, psami i ... humorami.
Na czas odpoczynki i włożyłam swojego wewnętrznego coacha do kieszeni. Postanowiłam odpocząć, nabrać dystansu, pobyć z dziećmi... dobrze się bawić. Przy okazji miałam wątpliwą przyjemność obserwować kobiety, które realizują kolejne zadanie: ODPOCZĄĆ.
Smutno mi było, gdy patrzyłam na koleżanki, które napinają każdy dzień (wolny) do granic możliwości i każdą próbę czy prośbę o odejście od planu traktują jak napaść ... na siebie. Bronią się albo atakują. Nawet mnie się próbowało dostać:) A mój coach w kieszeni słuchał i śmiał się, że wie o co chodzi i zna sposoby, by się od tego uwolnić...
Piszę o tym, bo wrażenie na mnie zrobiło patrzenie na kobiety, które łatwo wpadły w pułapkę spełniania oczekiwań - nigdy nie wyrażonych - męża, dzieci itd... Trudność w byciu doskonałym w każdym obszarze i jednocześnie poczucie wartości uzależnione od tego, "co oni powiedzą" prowadzą do życia w permanentnym stresie. Ten zaś przeszkadza bawić się, łatwo się śmiać, być kreatywnym, słuchać z uwagą. Sprzyja życiu w oparciu o schemat: bodziec - reakcja. Stąd stałe sprzeczki, skrzywione miny i znaczące westchnienia... Na pewno to znacie... I przykro mi, że właściwie tylko dojście do symbolicznej ściany może sprawić, że te młode kobiety zaczną szukać sposobu, by się od niej odbić. Mówienie (co uskuteczniają mężowie) na nic się zdaje. Denerwuje, jeszcze bardziej spina i blokuje... Prawdopodobnie, za rok w tym samym składzie nastroje będą podobne:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz