Kilka postów temu obiecałam ten temat. No i jest...
Zaczynam od tego czym jest rzeczywistość. To wszystko, co nas otacza, a także nasze ludzkie stany i emocje. To też jest rzeczywistość. I to, że poddajemy się emocjom, a świat postrzegamy przez swoje osobiste kalki. To też jest rzeczywistość.
Po co więc ja kwestionować? Po to, żeby widzieć ją najbardziej realnie jak to możliwe. Przyjmowanie codzienności za pewnik ułatwia życie. Podejmowanie decyzji jest prostsze a stawianie spraw na ostrzu noża oczywiste.
A gdyby założyć, że świat jest zbiorem znaków i symboli, które przybierają materialną formę? A gdyby założyć, że ludzie, z którymi się widzimy to zwykłe ssaki, tyle że myślą i gotują jedzenie? Gdyby odjąć od tego, co obok zewnętrzną fasadę i zobaczyć goliznę: emocje bez ludzi, wyniki bez działań, ludzi bez ról i masek? Co by się stało, gdyby na powrót nałożyć to samo?
Widzicie już do czego zmierzam? Wszystko co przed nami, jest czymś konkretnym, zaszufladkowanym w pojęciach i skojarzeniach. Jeśli odebrać rzeczywistości maski: ocen, emocji, ról, oczekiwań, powinności otrzymujemy rzeczywistość w czystej postaci. Ludzi w emocjach, podkreślających na każdym kroku swoją ważność: strojem, zachowaniem, decyzjami. Firmy z przerośniętym marketingiem, w których nawet schowek na szczotki nie ma swojego miejsca. Zarządy, w których toczy się polityka, podkreślona osobistymi podjazdami. Wszędzie pustka, coraz mniej autentyczności, strach przed dniem następnym.
Właśnie to dostrzegam, gdy kwestionuję rzeczywistość. Obserwuję ludzi, słucham ich, widzę ich maski a dopiero pod tym wszystkim pojawia się autentyczność. A zaraz za nią trudność w przyznaniu się do błędu, konieczność zachowywania twarzy przed rozmówcą, bardzo dużo strachu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz