Właśnie wróciłam z krótkiego wyjazdu. Zorganizowałam synom agrowczasy i w czasie, gdy oni mocno angażowali się w mieszanie wody w jeziorze ja poszukiwałam linków do zdarzeń z mojej rzeczywistości.... Oczywiście bez spektakularnych rezultatów... z wyjątkiem jednego: odkryłam, że opowieść, której szukam jak nadziei na lepsze życie to moja misja i sposób w jaki ją zrealizuję. I nie byłoby w tym nic wielkiego gdyby nie to, że autentycznie miałam to stale w głowie... ale nie wierzyłam. Szukałam jakiejś wielkiej, błyszczącej, rozpalonej do białości historii ... a ta była od dawna gotowa i rosła w oczach - tylko ja tego nie widziałam zajęta poszukiwaniem...
Trudność w znalezieniu tej historii polegała na:
1. zbyt wielkim oczytaniu i małym zaufaniu do siebie,
2. zbyt łatwej podatności na ocenę innych,
3. poszukiwaniu takiej innowacji, która - na tym etapie - nie jest możliwa. Marka Training+ jest na rynku od niedawna i kłopot z historią jest w rzeczywistości mierzeniem się z rynkiem i zamienianiem nieznanego w znajome i godne zaufania.
Skąd to wiem? Najpierw przeczytałam książkę "Starbucks. Sztuka wyciągania wniosków z porażek" Howarda Schultza. Jestem wielbicielką kawy i ciekawa byłam sposobów na sukces tej firmy. Jej właściciel, zakochany w wartości jaką przynosi ludziom picie kawy, zaczynał od maleńkiego punktu, który z czasem rozwinął do rozmiarów globalnej sieci kawiarni. Najważniejsze co mi zrobiła ta książką to pewność, że nic nie dzieje się przypadkiem, w szczególności zaś sukces. Ten przychodzi tylko wtedy, gdy się w niego inwestuje: czas, uwagę, pieniądze, siebie... Okazuje się też, że razem ze Starbucksem mamy podobny sposób podążania za Klientem i... misję - tę osobliwą historię firmy, która tworzy się, rozwija i staje się punktem odniesienia w czasach kryzysu.
Odetchnęłam z ulgą, gdy zrozumiałam, że nie chodzi o zamienianie się w Szeherezadę i opowiadanie Klientom 1001 bajek ze strachu przed skonsumowaniem. Przeciwnie, chodzi:
- o mocną, pewną obecność na rynku,
- o uczestniczenie w różnorodnych działaniach,
- o podejmowanie się pozytywnych inicjatyw
- o stałe wyciąganie wniosków, z tego co się wydarzyło,
- o pamiętanie o głównej wartości, zapisanej w misji.
Jeśli więc, ktoś z Was, moi mili, zapragnie założyć własną firmę, markę itd... pamiętajcie o tym, że każdy dzień będzie dla Was wyzwaniem i sprawdzianem dla wartości, które wyznajecie i pragniecie wnosić w rynek. Ostatecznie, dla biznesu, który ma przetrwać i się rozwijać ważne jest przede wszystkim to, co może dać ludziom. I niekoniecznie chodzi o sam produkt: o fotografię, o piwo, o wydruk... Większe znaczenie ma atmosfera w jakiej odbywa się fotografia, klimat jaki towarzyszy piciu piwa czy bezpieczeństwo związane z opracowywaniem wydruków... No, ale o tym już kiedyś pisałam i z całą pewnością napiszę jeszcze:) Mój cel: inspirować i pielęgnować ducha Organizacji - każdej osoby, każdym spotkaniem, jednej firmy naraz:) Moja historia właśnie się pisze...