wtorek, 27 grudnia 2011

Ach, damą na szezlongu być...

Nieoczekiwany zbieg okoliczności sprawił, że spełniło się moje oczekiwanie o zatrzymaniu się i złapaniu dystansu. 

Właśnie takie cele ustawiłam przed coachingiem kilka tygodni temu. Gdy zaczynałam byłam zablokowana na - tak mi się zdawało - słabej efektywności swoich działań. Wiedziałam niby, że maksymalnie wykorzystałam swoje możliwości i wpływy, niemniej łudziłam się, że coaching w magiczny sposób zdejmie z mojej drogi przeszkody... I - o dziwo - tak się stało. Po 3 sesjach wszystkie tamtejsze blokady zniknęły. W ich miejsce pojawiły się nowe możliwości - dla szczęśliwego życia i dobrej pracy. Niemniej, czuję się przytłoczona ich zakresem. Tak jakby ktoś otworzył przede mną ogromną szufladę ze skarbami, a te świecą, kuszą i nie pozwalają się skupić. Potrzebuję pobyć trochę w tym stanie. Pobyć na swoim wygodnym szezlongu i obserwować swój świat w spokoju. Bez konieczności podejmowania szybkich "biznesowych" decyzji. Ale sprawia mi to trudność. Wygląda na to, że przejście z myślenia pełnego ograniczeń na swobodne, jest - dzisiaj, dla mnie - trudniejsze niż przekroczenie wartkiego, górskiego strumienia (z lodowatą wodą). 

Jak szukałam foty, to taki szezlong mnie ujął:) Na takim to choćby na koniec świata:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz