Zadzwonił dzisiaj do mnie telemarketer... Nie wiem z jakiej firmy, z grubsza tylko wiem w jakim celu...
Zarzucił mnie toną informacji o ludzkim nieszczęściu dla którego prosi o pomoc... Rozłączyłam się... Nie dałam rady tego słuchać... I bardzo cenię czas... Mam nadzieję, że człowiek po drugiej stronie to doceni - on też dostał szansę:)
Ten post zdecydowałam napisać w odpowiedzi na podobne "spotkania" z telemarketerami. Tyle razy zadawałam już sobie pytanie o to, kto ich uczy... i nie znam tej odpowiedzi. Każdy rozsądny człowiek, a już tym bardziej trener, wie że istotne w osiągnięciu zrozumienia jest zaangażowanie Klienta. Rozmowa telefoniczna, jakkolwiek obciążona swoimi ograniczeniami, także ma tę zdolność... Ba, pójdę dalej... Właśnie ze względu na te ograniczenia konieczne jest znalezienie sposobu na zaangażowanie rozmówcy. Jak?
- zapytaj o zgodę na rozmowę (mało kto to robi... to może być naprawdę wyróżniające spośród grona podobnych)
- w jednym zdaniu powiedz o celu telefonowania (dzwonię, aby zapytać o... lub dzwonię, bo chcę zainteresować Pana/Panią...)
- spytaj, czy to ważny temat dla rozmówcy,
- jeśli tak - spytaj, czy może teraz z Tobą o tym rozmawiać.
- jeśli nie - zatroszcz się o niego, czyli dowiedz się czego potrzebuje, czego szuka, jakie ma obawy...
Po takim wstępie nie ma szans, by osoba nie była zaangażowana... Chętniej wysłucha, łatwiej będzie zadawać pytania, a może nawet - jeśli temat faktycznie ważny dla niej - znajdzie czas, by się z Tobą spotkać...
Widzę 2 wyraźne korzyści dla telemarketera:
- wyróżnienie się spośród grona identycznie brzmiących i działających wg jakiegoś starego schematu telemarketerów,
- koncentracja uwagi na rokujących kontaktach - już po pierwszych zdaniach wiadomo, czy rozmawia z właściwą osobą; przestaje tracić czas na opowiadanie o swojej super inicjatywie przez 5 minut, po to, by na końcu usłyszeń "nie" albo "po co mi to Pani mówi"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz