Do napisania tego postu inspiruje mnie notatka w podręczniku dla coacha, autorstwa S. DeRopp.
Gra mistrza to strategia, która u swojej podstawy na ma najlepszy możliwy wybór drogi życiowej (ale sądzę, że nie tylko). Każdy z nas podejmuje takie decyzje. Jedni wcześniej, inni później, jedni z pomocą ekspertów ds. rozwoju, inni na bazie obserwacji otoczenia i z wykorzystaniem własnych zasobów. Niemniej chodzi o osiągnięcie takiego zaangażowania, które na drodze zbierania doświadczeń uczyni z nas ekspertów. To najtrudniejsze, bo w epoce błysków, fleszy i gadżetów nie mamy dobrego kontaktu ze swoim wnętrzem. Zasypujemy nimi dziurę w tożsamości zamiast ją budować i wznosić ku wyżynom poznania.
To tak górnolotnie. A po ludzku mówiąc, chodzi o to, by zdecydować się na konkretną drogę i nią zmierzać. Tak jakby od niej miało należeć całe życie. Kiedyś ludzie lepiej radzili sobie z życiowymi wyborami. Otaczali się mniejszą liczbą rzeczy i bodźców, skupiali się na priorytetowych dla przetrwania kwestiach. To budowało ich wewnętrznie, a trudności wzmacniały i uczyły. Dzisiaj, gdy zabezpieczenie podstawowych potrzeb jest samo w sobie jakoś tak... naturalne, trudno jest złapać istotę: pracy, miłości, pasji.
Gra mistrza jest więc wyzwaniem dla tych, którzy pragną żyć świadomie. Łączyć dostępne zasoby i stwarzać dla siebie możliwości: do rozwoju, do bycia bogatym, do odczuwania szczęścia.
za: www.amazon.com