Uparłam się, by przygotować szkolenie poprawkowe zgodnie ze sztuką i wszelkimi prawidłami. Zmusiłam ważnych dyrektorów, do podjęcia konsultacji z moim ekspertem:) Zajęło im to tyle czasu, że szkoda gadać:(
Ale warto było. Gdybym zrobiła to samo szkolenie bez tej konsultacji, znowu byliby niezadowoleni i zarzucaliby trenerowi brak wiedzy. A wszystko skrupiłoby się na mnie - i na moich pieniądzach. A zależy mi na racjonalnym ich przepływie, bo od nich zależy byt mojej rodziny i funkcjonowanie firmy.
Ale warto było. Gdybym zrobiła to samo szkolenie bez tej konsultacji, znowu byliby niezadowoleni i zarzucaliby trenerowi brak wiedzy. A wszystko skrupiłoby się na mnie - i na moich pieniądzach. A zależy mi na racjonalnym ich przepływie, bo od nich zależy byt mojej rodziny i funkcjonowanie firmy.
Uważam za sukces to, że zrealizowałam cel, jakim była bardzo wstępna, ale jednak, diagnoza. Nie jestem z niej zadowolona, bo nie mogłam brać w niej udziału - odbywała się przez telefon, nie w mojej obecności. Efekt też był nieoczekiwany i nikomu o taki nie chodziło. Dzięki temu jednak oszczędziłam opinię i pieniądze. I to jest drugi sukces jednego wydarzenia. A nauka: zawsze, ale to zawsze robić Diagnozę Potrzeb Szkoleniowych. Rezygnować z zamówień, jeśli nie ma określonych wyraźnie potrzeb i celów, bo można stracić wszystko.
Jeśli czyta tego posta jakiś szkoleniowiec, albo trener, albo ktokolwiek z branży szkoleniowej (pozdrawiam), zachęcam i przestrzegam: koniecznie rób diagnozę, nie wierz tylko zamówieniu, ani opisom oczekiwań; spotkaj się z osobami decyzyjnymi i dowiedz się czego oczekują; porozmawiaj z przewidywanymi uczestnikami szkolenia; spytaj czego potrzebują; w trakcie szkolenia sprawdzaj, czy realizujesz, to czego potrzebują i żywo reaguj na bieżące potrzeby; sprawdzaj efektywność i dalej reaguj na bieżące potrzeby; na koniec szkolenia sprawdź, czy tego oczekiwali; nie wierz nigdy milczeniu na sali - ono nie jest aprobatą Twojej postawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz