niedziela, 9 listopada 2014

Tyle osobistych zmian

Gdy zaczynałam swoje 90-dniowe wyzwanie nie miałam pojęcia, jakie znaczenie będzie ono miało dla mojego otoczenia. Wiedziałam, co chcę osiągnąć... Wiedziałam, że dużo pracy przede mną i że konieczne jest takie ułożenie spraw w domu, żeby móc zrobić, to co jest do zrobienia...

Po 60 dniach widzę już, jakie mam rezultaty. Zbliżam się do swojego celu i - jeszcze nie wiem, jaki on będzie dokładnie na końcu - szacuję, że będzie bardzo taki, jak oczekiwałam... I ciekawe jest to, że aby zrobić, to co zrobiłam do tej pory potrzebowałam dokonać wielkich zmian u siebie i w swoich relacjach w otoczeniu. Ot, choćby relacja z mamą. Nigdy nie były specjalnie wylewne, bałyśmy się nawet siebie, bo każde słowo "nie po myśli" wywoływało emocje (za którymi krył się strach, ego, i inne tego typu). A dzisiaj rozmawiamy o zdrowiu i o tym, że ani mnie, ani mojego brata nie stać na to, aby chorowała i ważne jest, aby zatroszczyła się o siebie. Może to zrobić moją metodą, ale może to zrobić swoją:) Byle to zrobiła. Tak więc 60 dni pracy to u mnie więcej luzu w tzw. trudnych relacjach i swoboda dla słyszenia "nie".

W relacjach biznesowych też widzę duże zmiany. Gdy zweryfikowałam z kim mogę COŚ zrobić, duża część ludzi kręcąca się koło mnie po prostu odkleiła się SAMA. Naprawdę nie zrobiłam nic. Po prostu dałam im przestrzeń, żeby odeszli:)

Co konkretnie zrobiłam?
  1. Podjęłam decyzję. Taką prawdziwą, bez możliwości odwrotu, z którą wiązało się wiele nowego. Coś jakby wyznaczyć kierunek podróży, kupić bilet, wsiąść do pociągu i oddać się drodze... Z zaufaniem, że wydarzy się to, co najistotniejsze.
  2. Spotkałam człowieka, z którym nawzajem się od siebie uczymy. Dla mnie - osobowościowo - zaufanie jest mega-istotne. A podróż z drugim człowiekiem, od którego się uczę i który się uczy ode mnie jest wyjątkowa. I przynosi rezultaty.
  3. Zrozumiałam więc istotę mentoringu. Aby być mentorem dla innych konieczne jest przejść przez własne wyzwanie. Mam więc swoją NOWĄ grupę docelową. Juppi... I wiele do nauczenia się:)
  4. Poznałam siłę konfrontacji. Uczę się więc być bardziej ekspansywna. Praca z sobą, z własną energią, z własnymi emocjami oraz osobistymi talentami przynosi rezultaty... Dzięki regularnym ćwiczeniom mózgu (m.in. podczas medytacji u Ani Niżyńskiej) jestem gotowa na wszystko "tu i teraz", odważna, otwarta na przychodzące pomysły i szanse, chyba też bardziej kreatywna, lepiej ogarniam się w czasie. A gdy zabrałam na medytacje mojego młodszego syna to poczułam jak mi się to wszystko, co zaczęłam 60 dni temu dopina. Tak miało być:)
Co z tego dla Ciebie?
  1. Podejmuj wyzwania i angażuj się w ich realizację. Mocno. Bez dawania sobie szansy na powrót do siebie starego.
  2. Każda prawdziwa zmiana wymaga wewnętrznej przemiany. Bądź odważny:)
  3. I zgódź się na to, że na niewiele rzeczy, spraw masz wpływ. Możesz zrobić tylko to co możesz - i nic więcej. To uczy pokory oraz odrobinę zmniejsza Twoje ego. To bardzo ważne, gdy pracujesz z ludźmi.
  4. Zrozum, że nadmierne oddawanie własnej przestrzeni innym nie prowadzi do niczego dobrego. Przestań dawać ludziom prezenty w postaci nadmiernego uznania. Człowiek to tylko człowiek. Nawet jeśli osiągnął w życiu tyle, że nie mieści Ci się w głowie, to jest tylko człowiekiem. Robi kupę, pije kawę, kłóci się z żoną i ma jeszcze inne swoje wady. Możesz więc mu się sprzeciwić, pokazać swój punkt widzenia czy swój pomysł na życie:)
Dobrej zabawy:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz