Gdy spotykam się z przedsiębiorcami i pracownikami biznesu często - gdy mówię, czym się zajmuję - spotykam się z opinią, że szkolenia z miękkich kompetencji są niezbyt potrzebne. To oczywiście dla mnie raj sprzedażowy, bo mogę wtedy angażować uwagę rozmówcy sobą i swoimi kompetencjami, w efekcie możliwościami współpracy. Odkąd samodzielnie działam na rynku, uważnie przyglądam się każdej możliwości osiągnięcia celu w postaci sprzedaży. Rynek lubi konkrety, więc takie podejście jest dobrze widziane...
Piszę to, dlatego, że wielu z moich rozmówców zaczyna "wykręcanie się" od słów, że rynek słaby, że kryzys, że budżet... Słucham wtedy uważnie i z całym przekonaniem pytam o to, które spośród konkurencyjnych firm działają najlepiej? Pytam też o to, czy te firmy mają system zarządzania możliwy do skopiowania; czy ludzie, którzy przynoszą najlepsze wyniki to osoby o powtarzalnych kompetencjach itd... Często, dla moich rozmówców odkryciem jest, że aspiracje, które mają względem rynku nijak mają się do działań ich ludzi... Słabo motywowani, próbujący ustrzec się ZŁEJ KONIUNKTURY, ukrywający dobre pomysły w szufladach nie mają szans wyjść poza przeciętność. A wymagający rynek wymaga przede wszystkim talentów. To one przynoszą innowacje i odważne decyzje. To one sprawiają, że przywództwo działa należycie a firma kwitnie.
A co zrobić, gdy w firmie brakuje talentów? Takich szczególnych ludzi, którzy czego się nie dotkną potrafią zamienić to w złoto? Potrzeba właśnie miękkich kompetencji. To one sprawiają, że pracownicy znają dobrze zakres swoich zadań i umiejętnie planują dzień, by zamknąć go z sukcesem po 8 godzinach pracy. To one także sprzyjają innowacyjności i podejmowaniu odważnych decyzji. W czasach dekoniunktury ważne jest, by uważnie skanować rynek i jego potrzeby. Pracownicy, którzy to potrafią zazwyczaj znajdują rozwiązania, które sprzyjają osiąganiu najlepszych wyników - mimo obecności ZŁEJ KONIUNKTURY na rynku.