poniedziałek, 14 marca 2011

Rozpoznałam, że doszłam do "swojej ściany"

15 marca. Wiosna zaświeciła przez szybę a ja poczułam się taka wolna. Za mną nieprzyjemne dni toksycznego związku z Klientem/Pracodawcą. Przede mną tysiące ścieżek, a każda kusi kolorami i zapachem. Co wybrać? W którą iść stronę? Jak zobaczyć siebie z innej perspektywy i dostrzec to co najkorzystniejsze? Na razie idę po omacku, ale zrobiłam:
1. biznes plan dla swojego życia,
2. wyznaczyłam priorytety - moje chcę - nie chcę,
3. wyznaczyłam kamienie milowe - co chcę osiągnąć w ciągu konkretnego czasu.

To rzeczywiście przydaje pewności siebie. I z tego się cieszę. Cieszę się też z tego, że rozpoznałam, kiedy doszłam do "swojej ściany", bo od tego momentu wiedziałam, co należy zrobić. Ścianą nazywam ten punkt w życiu, w którym nie pozostaje nic ponad wymyślenie, w którą stronę się zwrócić. Wiem ile wysiłku włożyłam w to, by zdarzyły się cuda i tym bardziej cieszę się, że przede mną tylko bogate, ukwiecone, soczyste i szczęśliwe łąki życia.


Może nie łąki, ale też piękne:)
(źródło zdjęcia: http://akatsuki-naruto-sakura-sasuke.blogasek.pl/komentarze-543029-baloniki-.html)
Pamiętam jak, ponad rok temu, załączałam podobne zdjęcie modląc się o możliwść uniesienia się, odbicia od ziemi. Dzisiaj lecę:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz