Siedziałam dzisiaj z bliską mi osobę na kawie. Rozmawiałyśmy o swoich doświadczeniach i pasjach (bieganie, malowanie ścian, mężowie itp). W pewnym momencie G. wspomniała jeden z moich wpisów na blogu, który ją wzruszył. Myśląc o nim miała łzy w oczach:)
Niezwykłe wrażenie... Patrzę na żywego człowieka, który reaguje na moje słowa. Gdyby była to inna forma np. pamiętnik, żadne z nich nie ujrzałoby światła dziennego. Dzięki internetowi mam łatwość publikacji i załączania tego, co mi tylko przyjdzie do głowy ludzie, o dziwo czytają to, co im napiszę:) A niektórych, niektóre wpisy wzruszają.
Dla mnie cud:)
Dziękuję wszystkim czytającym i obserwującym za dobrą energię. Przepraszam za zanudzanie sobą.
Dzisiejsze zdarzenie zapisuję do sukcesów - pisarskich. Wzruszenie traktuję jak zaproszenie do kolejnych kroków. Czyżbym miała odważyć się wrócić do pisania książki, którą zaczęłam i przestraszyłam się, że mam szansę ją skończyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz