Krok 1: Podeszłam do bankomatu.
Krok 2. Wyjęłam kartę debetową z portfela.
Krok 3. Włożyłam kartę debetową do otworu w maszynie.
Krok 4. Podałam numer PIN.
Krok 5. Wskazałam kwotę, którą chcę wypłacić - 500 zł.
Krok 6. Potwierdziłam.
Krok 7. Wyjęłam kartę z otworu w maszynie.
Krok 8. Włożyłam kartę do portfela.
Krok 9. Zamknęłam portfel.
Krok 10. Odeszłam od bankomatu.
O czym zapomniałam?
Sukcesów - 0!
Jestem wściekła!!!
Dałam sobie 90 dni, aby nauczyć się osiągać każdy sukces o jakim pomyślę:) Marzę o zarobieniu przyjaznych pieniędzy i nie zarobieniu się po pachy. Chcę potem tego uczyć innych, więc plan wydaje się być dojrzały... Czy na pewno? Śledź tego bloga, żeby to sprawdzić. 13 grudnia będzie wiadomo, co zrobiłam i co osiągnęłam:)
czwartek, 31 marca 2011
sobota, 26 marca 2011
Reprezentuję Market (Diss na Ceneo)
Film udostępniam za Blogiem Jaskiniowca.
G. rozbawiasz mnie czasem do łez:) Dziękuję Ci za ten filmik. Jak Ty znajdujesz takie cacka?
"Radykalne wybaczanie" Colin C. Tipping
Wzięłam tę książkę do ręki z nadzieją, że jak przeczytam, to ważny w moim życiu temat odejdzie - sam z siebie. Sam pomysł - radykalnego wybaczenia - wydał się wtedy czymś w stylu "nie zaszkodzi spróbować". Trudno jednak mi było samej przejść pełny proces i samodzielnie odnieść się do tego trudnego tematu, który leżał mi na sercu. Nie będę opisywać o co konkretnie chodzi, to nie ma znaczenia dla tego wpisu. W każdym razie założenie "nie zaszkodzi spróbować" nie sprawdziło się.
Potem, w trakcie coachingu okazało się, że metodę mogę zastosować w odnieseniu do czego innego. I zdarzył się cud. W ciągu dwóch dni udało mi się odmienić sytuację - po prostu, dlatego, że to było łatwe. Coś, co wybijało mnie regularnie z mojego rytmu i wydawało się być baaardzo trudne, w jednej chwili stało się łatwe i zrozumiałe. Zaskakujący efekt. Pogodzenie się z takimi a nie innymi emocjami, zgoda na to, by były przyniosła ulgę i .. odmianę.
Książkę polecam, bo taniec dusz, który opisuje autor jest piękny i wpisuje się w normalne obrazy codzienności. Na dokładkę, można krok po kroku przejść proces radykalnego wybaczania. Mam przekonanie, że można to zrobić samodzielnie, ale książkę należy przeczytać z otwarciem na nowe:) Mnie się w pierwszym momencie nie udało, ale drugie podejście to pełen sukces:)
piątek, 25 marca 2011
Gdzie jestem teraz?
Po niespełna miesiącu "niepracowania" - bo intensywne myślenie nad znalezieniem dźwigni dla swojego biznesu nie nazywam pracą:) udało mi się określić co działo się z rynkiem szkoleń w ostatnich miesiącach. Jeśli macie ochotę przeczytajcie, co mi się "urodziło" w przerwie od pracy. Ciekawi mnie, jak wygląda to w innych branżach - ale osobiście tego nie sprawdzę, więc poproszę o opinię:)
1. Szkolenia zawiodły Klientów. Z obfitości ofert wybierają oni gotowe rozwiązania. Prawdopodobieństwo dotarcia pojedynczego konsultanta akurat do tej osoby, w tej firmie, która akurat tego konkretnego produktu potrzebuje graniczy z cudem. Wygrywają firmy posiadające ogromną bazę danych i sprawny system sprzedaży (telemarketing), no może jeszcze konkretny produkt (kadry, płace, podatki).
2. Mimo, że w prawdziwej sprzedaży nigdy nie chodzi o cenę, Klient - wybierając w obfitości propozycji szkoleniowych - bardzo negocjuje stawki. Odpowiedzią rynku były szkolenia EFS, które niektórym dały szanse na przeżycie a innych "zarżnęły" powodując obniżenie stawek i jakości usługi. To zaś prowadzi z powrotem do punktu 1.
3. Wielu konsultantów i trenerów odłączyło się od firm szkoleniowych licząc na szczęście w pojedynkę. Efekt: rozdrobniony rynek szkoleń oferuje coraz tańsze szkolenia o niskiej jakości i słabej efektywności. Jaki efekt? Powrót do punktu 1.
Co z tym mam zrobić? Na razie rozrysowałam plan awaryjny, ale realizacja wymaga czasu i trochę wkładu finansowego. Spotykam się z osobami, które byłby zainteresowane moimi usługami, kończę szkołę trenerów i zaczęłam baaaardzo przyzwoity kurs sprzedaży. Czuję, że ten zmieniony rynek szkoleń to spora szansa dla mnie - ale nie umiem dzisiaj uporać się z zagadnieniami, które opisałam powyżej w punktach. Z powyższego wynika, że Klient nie wierzy w to, że jakiekolwiek szkolenie rozwiąże jego kłopoty. Te najczęściej wynikają ze słabości firmy (w kryzysie), ale niełatwo jest mu znaleźć właściwe przełożenie, by kontraktować zamówienia. Tych jest coraz mniej, więc brakuje pieniędzy - m.in. na szkolenia. I koło się zamyka. Nie wiem, co mam o tym myśleć? Wiem, co się dzieje, jestem w samym centrum wydarzeń, ale to jeszcze nic nie znaczy. Dalej nie daje mi to nic, oprócz pewności, że należy znaleźć dzwignię dla biznesu:)
Sukces: wiem, gdzie jestem:)
1. Szkolenia zawiodły Klientów. Z obfitości ofert wybierają oni gotowe rozwiązania. Prawdopodobieństwo dotarcia pojedynczego konsultanta akurat do tej osoby, w tej firmie, która akurat tego konkretnego produktu potrzebuje graniczy z cudem. Wygrywają firmy posiadające ogromną bazę danych i sprawny system sprzedaży (telemarketing), no może jeszcze konkretny produkt (kadry, płace, podatki).
2. Mimo, że w prawdziwej sprzedaży nigdy nie chodzi o cenę, Klient - wybierając w obfitości propozycji szkoleniowych - bardzo negocjuje stawki. Odpowiedzią rynku były szkolenia EFS, które niektórym dały szanse na przeżycie a innych "zarżnęły" powodując obniżenie stawek i jakości usługi. To zaś prowadzi z powrotem do punktu 1.
3. Wielu konsultantów i trenerów odłączyło się od firm szkoleniowych licząc na szczęście w pojedynkę. Efekt: rozdrobniony rynek szkoleń oferuje coraz tańsze szkolenia o niskiej jakości i słabej efektywności. Jaki efekt? Powrót do punktu 1.
Co z tym mam zrobić? Na razie rozrysowałam plan awaryjny, ale realizacja wymaga czasu i trochę wkładu finansowego. Spotykam się z osobami, które byłby zainteresowane moimi usługami, kończę szkołę trenerów i zaczęłam baaaardzo przyzwoity kurs sprzedaży. Czuję, że ten zmieniony rynek szkoleń to spora szansa dla mnie - ale nie umiem dzisiaj uporać się z zagadnieniami, które opisałam powyżej w punktach. Z powyższego wynika, że Klient nie wierzy w to, że jakiekolwiek szkolenie rozwiąże jego kłopoty. Te najczęściej wynikają ze słabości firmy (w kryzysie), ale niełatwo jest mu znaleźć właściwe przełożenie, by kontraktować zamówienia. Tych jest coraz mniej, więc brakuje pieniędzy - m.in. na szkolenia. I koło się zamyka. Nie wiem, co mam o tym myśleć? Wiem, co się dzieje, jestem w samym centrum wydarzeń, ale to jeszcze nic nie znaczy. Dalej nie daje mi to nic, oprócz pewności, że należy znaleźć dzwignię dla biznesu:)
Sukces: wiem, gdzie jestem:)
niedziela, 20 marca 2011
O zmianie
W zmianie najtrudniejsze jest to, że trzeba ją przetrwać i przyswoić:) Potem to już samo życie: rutyna i dzień powszedni...
wtorek, 15 marca 2011
O radości pisania
Siedziałam dzisiaj z bliską mi osobę na kawie. Rozmawiałyśmy o swoich doświadczeniach i pasjach (bieganie, malowanie ścian, mężowie itp). W pewnym momencie G. wspomniała jeden z moich wpisów na blogu, który ją wzruszył. Myśląc o nim miała łzy w oczach:)
Niezwykłe wrażenie... Patrzę na żywego człowieka, który reaguje na moje słowa. Gdyby była to inna forma np. pamiętnik, żadne z nich nie ujrzałoby światła dziennego. Dzięki internetowi mam łatwość publikacji i załączania tego, co mi tylko przyjdzie do głowy ludzie, o dziwo czytają to, co im napiszę:) A niektórych, niektóre wpisy wzruszają.
Dla mnie cud:)
Dziękuję wszystkim czytającym i obserwującym za dobrą energię. Przepraszam za zanudzanie sobą.
Dzisiejsze zdarzenie zapisuję do sukcesów - pisarskich. Wzruszenie traktuję jak zaproszenie do kolejnych kroków. Czyżbym miała odważyć się wrócić do pisania książki, którą zaczęłam i przestraszyłam się, że mam szansę ją skończyć?
Niezwykłe wrażenie... Patrzę na żywego człowieka, który reaguje na moje słowa. Gdyby była to inna forma np. pamiętnik, żadne z nich nie ujrzałoby światła dziennego. Dzięki internetowi mam łatwość publikacji i załączania tego, co mi tylko przyjdzie do głowy ludzie, o dziwo czytają to, co im napiszę:) A niektórych, niektóre wpisy wzruszają.
Dla mnie cud:)
Dziękuję wszystkim czytającym i obserwującym za dobrą energię. Przepraszam za zanudzanie sobą.
Dzisiejsze zdarzenie zapisuję do sukcesów - pisarskich. Wzruszenie traktuję jak zaproszenie do kolejnych kroków. Czyżbym miała odważyć się wrócić do pisania książki, którą zaczęłam i przestraszyłam się, że mam szansę ją skończyć?
poniedziałek, 14 marca 2011
Rozpoznałam, że doszłam do "swojej ściany"
15 marca. Wiosna zaświeciła przez szybę a ja poczułam się taka wolna. Za mną nieprzyjemne dni toksycznego związku z Klientem/Pracodawcą. Przede mną tysiące ścieżek, a każda kusi kolorami i zapachem. Co wybrać? W którą iść stronę? Jak zobaczyć siebie z innej perspektywy i dostrzec to co najkorzystniejsze? Na razie idę po omacku, ale zrobiłam:
1. biznes plan dla swojego życia,
2. wyznaczyłam priorytety - moje chcę - nie chcę,
3. wyznaczyłam kamienie milowe - co chcę osiągnąć w ciągu konkretnego czasu.
To rzeczywiście przydaje pewności siebie. I z tego się cieszę. Cieszę się też z tego, że rozpoznałam, kiedy doszłam do "swojej ściany", bo od tego momentu wiedziałam, co należy zrobić. Ścianą nazywam ten punkt w życiu, w którym nie pozostaje nic ponad wymyślenie, w którą stronę się zwrócić. Wiem ile wysiłku włożyłam w to, by zdarzyły się cuda i tym bardziej cieszę się, że przede mną tylko bogate, ukwiecone, soczyste i szczęśliwe łąki życia.
1. biznes plan dla swojego życia,
2. wyznaczyłam priorytety - moje chcę - nie chcę,
3. wyznaczyłam kamienie milowe - co chcę osiągnąć w ciągu konkretnego czasu.
To rzeczywiście przydaje pewności siebie. I z tego się cieszę. Cieszę się też z tego, że rozpoznałam, kiedy doszłam do "swojej ściany", bo od tego momentu wiedziałam, co należy zrobić. Ścianą nazywam ten punkt w życiu, w którym nie pozostaje nic ponad wymyślenie, w którą stronę się zwrócić. Wiem ile wysiłku włożyłam w to, by zdarzyły się cuda i tym bardziej cieszę się, że przede mną tylko bogate, ukwiecone, soczyste i szczęśliwe łąki życia.
Może nie łąki, ale też piękne:)
(źródło zdjęcia: http://akatsuki-naruto-sakura-sasuke.blogasek.pl/komentarze-543029-baloniki-.html)
Pamiętam jak, ponad rok temu, załączałam podobne zdjęcie modląc się o możliwść uniesienia się, odbicia od ziemi. Dzisiaj lecę:)
(źródło zdjęcia: http://akatsuki-naruto-sakura-sasuke.blogasek.pl/komentarze-543029-baloniki-.html)
Pamiętam jak, ponad rok temu, załączałam podobne zdjęcie modląc się o możliwść uniesienia się, odbicia od ziemi. Dzisiaj lecę:)
środa, 2 marca 2011
wtorek, 1 marca 2011
"Zero ograniczeń"
Odczytałam na nowo "Zero ograniczeń" oraz "Prawo przyciągania" Joe Vitala.
Dwa lata temu książka zainpirowała mnie do działania - po prostu. Nie miałam nic, niewiele o sobie wiedziałam i przekonanie autora o uzdrawiającej mocy medytowania, by osiągnąć upragniony cel, była kusząca. Z perspektywy widzę, że podziałała:)
Dzisiaj, stojąc na kolejnym rozdrożu przeczytałam książkę uważniej. Śledząc proces myślowy autora. Niby nic odkrywczego, ale zgłoszona przez niego potrzeba konkretyzowania pragnień i oczekiwań, to nic innego jak SMART w zarządzaniu: Sprecyzowane, mierzalne, ambitne, realne i umieszczone w konkretnym czasie:)
"Zero ograniczeń" to także chwytliwe hasło. Użyłam je parę razy w swoich sprawach - ale nie przyniosło natychmiastowego rezultatu. Otwarło za to umysł na rzeczywistość i na mnie samą - jaką nadrzędną aktywność w moich planach.
Jako sukces zapisuję umiejętność realnego podejścia do amerykańskiej idei o bogactwie, w którym praca własna jest wartością podstawową.
Subskrybuj:
Posty (Atom)