środa, 29 sierpnia 2012

O marzeniach. Moc przyciągania

Na wczorajszym spotkaniu networkingowym pojawił się temat marzeń. Że warto je mieć... a nawet realizować. Wielu ludzi z którymi rozmawiam deklaruje, że nie mają siły rozważać tego tematu. Twierdzą, że życie nie jest bajką i rządzi nim prosta matematyka: winien-ma. Pomiędzy jest nieco przestrzeni na rodzinę, na pasję, na sport... ale stale w centrum jest obszar twardych wyników i troska o przetrwanie.

A ja wierzę w metafizykę i moc przyciągania. Uważność, którą praktykuję, pozwala dostrzegać mi momenty, w których nad ziemią przelatuje impuls energii (czy czegoś takiego), by ukazać mi - w całej okazałości - istotę marzenia... i ścieżkę, by je zrealizować. Najczęściej, ta droga jest wyboista i daleka. A uczucie - rodzaj rozczarowania - że właśnie w takiej formie temu marzeniu przyjdzie się ziścić to głos, który pyta: czy na pewno o to ci chodziło?

Tak było z tworzeniem firmy i osiąganiem know-how dla T+; tak było z Gabinetem Wspierania w Odchudzaniu i praktyką coachingową. I z masą innych spraw, które przyszło mi wdrożyć w ostatnim czasie. Gdyby Joe Vitale siedział koło mnie kiwałby tylko głową ze zrozumieniem i śmiał się, śmiał się, śmiał...
Bo on odkrył wcześnie o co chodzi. Udało mu się to nawet opisać... i zarobić na tym masę pieniędzy:) A teraz ta szczęśliwa prawda jest moim udziałem. I tą radością się dzielę...

O co dokładnie chodzi? O autentyczność. O prawdziwe oglądanie rzeczywistości, bez konieczności brania poprawki na ograniczenia, bez oceniania, bez dorabiania ideologii. Po prostu. To okazuje się być najtrudniejsze. Zamknięci w swoich głowach, łatwo dajemy się omamić myślom i łatwo spostrzegamy, że się "nie da". Powodowani strachem przed nowym zostajemy w miejscu, a marzenie przechwytuje kto inny. Bo prawdziwe marzenie ma moc przyciągania... Tylko prawdziwe marzenie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz