Właśnie je spełniam:) Inspirację daje mi mój syn, który jest absolutnie przekonany, że karate jest super:) i że będzie mistrzem. Własne dojo, w terminologii karate, może prowadzić tylko mistrz.
A ja poczułam się dzisiaj jak mistrz.W biznesie, co prawda, nikogo nie tytułują, ale - jak to w sporcie - mistrzostwo zdobywa się w walce. Gdy myślę o drodze, którą przeszłam, to czuję, że mam ich wiele za sobą i że to jest właściwy moment. Mam gotowość, by wziąć na siebie odpowiedzialność i zaproponować ludziom osobny system działania, spójny ze mną i moimi wartościami, ale otwarty na to, co płynie z zewnątrz - od moich Klientów i od zespołu trenerskiego. Mam dla mojego dojo nazwę, mam miejsce w sieci. Już bosymi stopami wchodzę do środka i czuję szorstkość i chłód maty. Słyszę jak wiatr szeleści na zewnątrz, odbija się od delikatnych ścianek i lekko wydyma je do środka. Z oddali dobiega rozżalona melodia fletu, którą nieznany grajek podarował mi na czas oczekiwania. I braknie jeszcze kilku szczegółów, by móc powiedzieć o tym światu. A gdy będą tutaj prawdziwi uczniowie/Klienci poczuję się naprawdę u siebie.
Tym dla mnie jest właśnie idea własnego dojo. Panuje w nim atmosfera szacunku, serdeczności, troski o partnera, a także skupienie i radości ze spotkania.
Tak, tego właśnie pragnę i do tego zmierzam. Jestem dumna z tego, że nazwałam, czego mi potrzeba i że sięgnęłam po to marzenie.
A ty o czym marzysz? Czego pragniesz? Co jest ci bliskie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz