wtorek, 28 lutego 2012

BNI...Pierwsze kroki w robieniu profesjonalnego networkingu

Decyzja zapadła... Od dzisiaj jestem członkiem jednej z warszawskich grup networkingowych. Liczę na dobry zwrot z inwestycji:) Po pierwsze jest coś co trzyma mnie na d... przy telefonie i na pracy sprzedażowe. Po drugie mam możliwość poznać ludzi, którzy podobnie jak ja myślą o biznesie - że jest to relacja między ludźmi i że warto ją pielęgnować w profesjonalny sposób.

Decyzję podjęłam prędko. Odkąd uświadomiłam sobie, że ludzie kupują programy rozwojowe od tych, których znają i których lubią, zajmowało mi głowę, jak to zrobić, by zbudować sieć ludzi zaufanych, którzy mogą mnie polecać innym i kupować ode mnie. BNI to taki pomysł, który od dawna miałam w głowie i którego przy poprzedniej edycji firmy nie zdecydowałam się zrealizować. Teraz myślę inaczej i sprawdzam jak to zadziała. Niemniej, bez mojego zaangażowania się nie obędzie, ale to także dodatkowe narzędzie do mojego podręcznego kuferka o nazwie Know-How.

poniedziałek, 27 lutego 2012

piątek, 24 lutego 2012

Sweet Expo - tam byłam

Wybrałam się wczoraj na targi Sweet Expo. Chciałam poznać rynek cukierniczy, przyjrzeć się firmom i produktom, pozyskać kilka kontaktów do współpracy. Cel wzniosły:)

Na miejscu okazało się, że rynek niczego sobie. Kilka sporych firm, wiele małych. I zaskakujące wrażenie: przedstawiciele tych firm - w większości - nie rozumieją idei, albo rozumieją ją połowicznie. Gdy się przedstawiałam i mówiłam czego szukam - każdy na targi przychodzi w końcu w swoim osobnym celu - przestawali się uśmiechać (wiecie, schodził im z twarzy taki przyklejony, targowy uśmiech) i robili wszystko, by się mnie pozbyć. Tak jakby możliwość nawiązania kontaktu z kimś spoza branży cukierniczej groziła poważnymi konsekwencjami. Było to przykre, ale dałam radę. Przywiozłam kilka ciekawych wizytówek i katalog branży. Teraz mam chwilę, by na tym popracować. Pochwalę się skutkiem.

W każdym razie targi to możliwość nawiązania nowych kontaktów, z których z czasem - jest szansa - że wyklarują się ciekawe kontrakty. Wystarczy dobrze zarządzić pozyskanymi kontaktami i układa się z tego obraz nowych, ciekawych możliwości biznesowych, po które warto sięgnąć. Dlaczego więc wystawcy tak niechętnie rozmawiali ze mną, a jeszcze bardziej niechętnie zostawiali o kontakt? Powodów jest wiele:
- złe doświadczenia we współpracy, słaby rezultat,
- masa reklam na skrzynce pocztowej,
- słabe rozumienie tematu szkoleniowego,
- słaba umiejętność zarządzania kontaktami, szczególnie tymi z targów.

środa, 22 lutego 2012

Podróż bohatera. cz 3

No, to z serii Podróż Bohatera uzbierałam następną opowieść, o demonach, i drodze:)

Wezwanie do zmiany - rozczarowałam się działaniem branży szkoleniowej i sądzę, że mogę zrobić to lepiej. Misją podróży jest więc pokazanie rynkowi, że można inaczej: ciepło, z uwagą i rzetelnie. W oparciu o czytelne  zasady. Wzywa mnie też wewnętrzna pieśń. Czuję, że to właściwy moment i chcę to zrobić.
Niezbędne w podróży - pomysł/koncepcja/know-how, zespół trenerów, towarzysze/przyjaciele, pieniądze (niewiele) czas, pełna akceptacja dla tego co u mnie i dla tego co się zdarzy; do tego osobna paczka "rodzinna" i przekonanie, że jakoś dam radę.
Demony - ojej, nie do przewidzenia, ale z przyjaciółmi dam radę. Część z nich mogę już przewidzieć i już się zabezpieczyłam.
Przewidywana transformacja - nie wiem, ciekawi mnie to.
Powrót - po wypełnionej misji:) z prezentami.

za:polygamia.pl

poniedziałek, 20 lutego 2012

Najskuteczniejsi menedżerowie

"Ogólnoświatowe badania najskuteczniejszych menedżerów naszych czasów wykazały, że jedyną rzeczą, która odróżniała ich od przeciętnej kadry, jest to, że nie próbowali oni zmieniać czy poprawiać ludzi. Dostrzegali jedynie specjalne zdolności poszczególnych członków swojego zespołu oraz pozwalali rozwijać im swoje talenty i umiejętności."


znalezione na stronie www.turniak.pl

niedziela, 12 lutego 2012

Trzy pytania cesarza...

"Pewien cesarz pomyślał kiedyś, że gdyby znał odpowiedzi na trzy pytania, nie błądziłby w żadnej sprawie: Kiedy jest najlepsza pora na każde zadanie? Z jakimi ludźmi współpracować? Co jest najważniejsze? (...)

Pamiętaj, że jest tylko jeden czas - teraz. Chwila teraźniejsza jest jedynym czasem, jaki mamy.

Najważniejszą osobą jest zawsze ta, z którą właśnie przebywasz, która stoi przed tobą, bo kto wie, czy jeszcze z kimkolwiek się spotkasz...

Najważniejszym zajęciem jest czynienie szczęśliwym tego, kto stoi obok ciebie, albowiem samo to stanowi cel życia"

"Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji" Thich Nhat Hanh

czwartek, 9 lutego 2012

Cud uważności

"W przeszłości zwykłem patrzeć na czas, jak gdyby był podzielony na części. Jedna część była zarezerwowana dla Joeya, inna - dla Sue, jeszcze inna - na różne prace domowe. Dopiero pozostały czas traktowałem jako swój - mogłem czytać, pisać, zajmować się pracą badawczą, pójść na spacer.

Teraz staram się już nie dzielić czasu na części. Uważam czas Joeya i Sue za swój czas. Kiedy pomagam Joeyowi w lekcjach, szukam sposobów, by traktować jego czas jako swój (...)To samo dzieje się w stosunku do Sue. Muszę powiedzieć, że teraz mam nieograniczoną ilość czasu dla siebie!"

"Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji" Thich Nhat Hanh

środa, 8 lutego 2012

ogród w dom...

foto za: scandihome.pl

To są roślinki w szafie, w doniczkach z butelek (taki przyjazny recycling). Widziałam coś podobnego kiedyś na zdjęciu, gdy autor instalacji zawiesił minidoniczki z miniroślinkami na pergoli. Wtedy zastanawiałam się, jak podlewać (to była wysoka pergola). Tutaj nie ma tego problemu. Ciekawe, jak ta instalacja wygląda "na żywo"?

Fajnie jak ludzie mają pomysły i widzą inne zastosowania dla pospolitych przedmiotów. To się nazywa kreatywność:) 

wtorek, 7 lutego 2012

Marzenie o własnym dojo...

Właśnie je spełniam:) Inspirację daje mi mój syn, który jest absolutnie przekonany, że karate jest super:) i że będzie mistrzem. Własne dojo, w terminologii karate, może prowadzić tylko mistrz. 


A ja poczułam się dzisiaj jak mistrz.W biznesie, co prawda, nikogo nie tytułują, ale - jak to w sporcie - mistrzostwo zdobywa się w walce. Gdy myślę o drodze, którą przeszłam, to czuję, że mam ich wiele za sobą i że to jest właściwy moment. Mam gotowość, by wziąć na siebie odpowiedzialność i zaproponować ludziom osobny system działania, spójny ze mną i moimi wartościami, ale otwarty na to, co płynie z zewnątrz - od moich Klientów i od zespołu trenerskiego. Mam dla mojego dojo nazwę, mam miejsce w sieci. Już bosymi stopami wchodzę do środka i czuję szorstkość i chłód maty. Słyszę jak wiatr szeleści na zewnątrz, odbija się od delikatnych ścianek i lekko wydyma je do środka. Z oddali dobiega rozżalona melodia fletu, którą nieznany grajek podarował mi na czas oczekiwania. I braknie jeszcze kilku szczegółów, by móc powiedzieć o tym światu. A gdy będą tutaj prawdziwi uczniowie/Klienci poczuję się naprawdę u siebie.

Tym dla mnie jest właśnie idea własnego dojo. Panuje w nim atmosfera szacunku, serdeczności, troski o partnera, a także skupienie i radości ze spotkania. 

Tak, tego właśnie pragnę i do tego zmierzam. Jestem dumna z tego, że nazwałam, czego mi potrzeba i że sięgnęłam po to marzenie. 

A ty o czym marzysz? Czego pragniesz? Co jest ci bliskie?

poniedziałek, 6 lutego 2012

Niegłupia książka o odchudzaniu...

"Jedz pysznie, chudnij cudnie", Magdalena Makarowska, Łódź 2011

Taką książkę właśnie skończyłam. Kupiłam ją przypadkiem, a przyszła do mnie w chwili, gdy pracując nad swoim materiałem o odchudzaniu zrozumiałam, że brakuje mi wiedzy, by rzetelnie o nim mówić. Tak jakby moje doświadczenie było gorsze od tego, które ma ktoś z dyplomem z odżywiania... Niemniej książkę kupiłam, przeczytałam, a nawet kilka nieznanych mi produktów dopisałam do listy zakupów. 

Piszę o tej książce, bo jest napisana z dużym entuzjazmem dla osób, które pragną zmiany w obszarze odżywiania i stylu życia oraz z radością do jedzenia. Fajnie czytać o kimś, kto nie eksperymentuje na sobie dziwnymi dietami i cieszy się z bogactwa życia. A potrawy, które autorka opisuje to ciekawe kombinacje możliwe do przygotowania w ciągu pół godziny wraz z listą zakupów, więc się w lodówce nic nie marnuje. To bardzo osobne podejście od tego, co do tej pory odstraszało mnie w tematyce odchudzania: nie wolno! zakazane! produkt specjalny!

Tylko dalej ani słowa o tym, że odchudzanie to proces, który baaaardzo wynika z głowy oraz że zachowanie wymarzonej sylwetki wymaga pracy w długiej perspektywie. Ani słowa o tym, jak to zrobić bez frustracji i efektu jojo... Za to sporo o wartościach odżywczych kolejnych produktów. Ale już następne książki do mnie jadą, więc będę nadawać na bieżąco:)