piątek, 5 sierpnia 2011

Obfitość białych stron

A z tym pisaniem książek to lipa jakaś. Niby człowiek oczytany, niejedną książkę na studiach przeczytał i "obrobił" ( a ile się przy tym nawymyślał, ile najznakomitszych teorii wysnuł), a jak przychodzi co do czego - siad i do konkretów - pustka... 20 stron napisanych do niczego się nie nadaje - oprócz tytułu. 
Po zostawieniu tytułu zostaje obfitość białych stron do zapisania. Dalej pustka. Weny nie ma. Wyszła. Zostałam sama ze sobą. Ile można tak ze sobą. Cały dzień ze sobą, a potem jeszcze w książce o sobie.


Albo coś mi przyjdzie do głowy, albo nie. W każdym razie taka ze mnie pisarka jak z koziej d... trąba. 


A sukces? Nie ma sukcesu!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz