Pierworodny jutro pierwszy raz przyjmie Komunię Świętą. Jak to R. - jest wyluzowany i nie zaprząta sobie głowy drobiazgami. Formalności dopełnił, włosy wystrzygł, a na NK krowy nakarmił. Nic tylko pozazdrościć. Gdy rodzina do mnie dzwoni zapytać o przygotowania, nie bardzo wiem, co powiedzieć, więc wymyślam ile to mamy roboty. Ale prawda jest taka, że w restauracji wszystko za nas zaplanowali i wszystko nam zorganizują. Mimo to, w głowie, stres. Coś przecież należy robić... Tak więc, od wczesnego ranka biegam, robię zakupy (chociaż gości nie będzie w domu), piekę ciasta (chociaż gości nie będzie w domu), ugotowałam nawet wypasiony obiad, żeby było w domu czuć, że święto. Sumienie nieco uspokoiłam - a dziecko i tak wybyło do kolegi. Pewnie dalej będzie karmić krowy na NK, bo z domu ich pogoniliśmy, żeby poruszali się trochę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz