Wygórowane oczekiwania - kiedyś też tak żyłam. Ustwiałam sobie poprzeczkę, nawet niezbyt wysoko i jak się coś zmieniało w przestrzeni nie wiedziałam, co mam z tym zrobić. Martwiłam się, złościłam, nakręcałam, przegadywałam, ale byłam w bezruchu, stałam i czekałam, aż ktoś za mnie coś zrobi.
Na kursie NVC dowiedziałam się dlaczego ustawiam sobie poprzeczkę (cele i zadania) i dlaczego dobieram takie, a nie inne narzędzia do ich realizacji/nie realizacji. Mając tę świadomość, łatwiej mi znajdować rozwiązania dla tego, co w przestrzeni (może ogólnie: w kosmosie) przeszkadza mi je realizować. I tutaj znajduje się klucz do tego wpisu. Słuchając niektórych osób z mojego otoczenia zauważam ciekawą zależność - są tak zafiksowane na realizacji określonej z góry strategii, że zrealizowanie tego samego celu, ale w inny sposób, nie wydaje się interesujące. Tak jakby relizacja celu WEDŁUG MOJEGO klucza miała dać im największe szczęście, wykazać ich ważność w relacji (osobistej i biznesowej). Wiążą się z tym nerwy, stresy i kłótnie, poczucie porażki i bezsilności.
Cieszę się, że jestem już krok od tego, że umiem znaleźć w sobie odpowiedzi - o co tak naprawdę chodzi i idę do przodu z dużą zgodą na to, że zdarzy się to, co najlepsze:) Na dokładkę, umiem rozpoznać chwilę, w której ktoś - rozmówca - blokuje kontakt. Już wiem, że nie z każdym chcę dzielić się swoimi chwilami, wiem też, że nie każdy przyjmie ze zgodą to, że ja nie chcę doradzać i oceniać. Ma to dla mnie dużą wartość. Zmieniłam się, stałam się otwarta i bardziej odważna. Jestem szczęśliwa:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz