Najpierw dwa tygodnie dochodziłam do siebie po podpisaniu umowy. Czułam się nieco przytłoczona osiągniętym, upragnionym sukcesem:)
Potem zaczęłam robotę, spięłam tyłek i stresując się, że mam bardzo mało czasu na zrealizowanie zadania, w ciągu półtora miesiąca zrobiłam to, co zaplanowane było na 4 miesiące (teraz będę dokręcać, ale zręb wszystkiego już mam). Naturalnie, mogłam się nie spieszyć, ale praktycznie trudno mi było ocenić, co tak naprawdę wyjdzie z tego co planuję:)
To, co wydawało się najbardziej trudne - pozyskanie człowieka do sprzedaży i zbudowanie zespołu trenerów - okazało się nie takie trudne. Przekonałam też wiele osób do swojej wizji i mam poczucie, że wspiera mnie w tym jakiś wewnętrzny talent:)
Na razie wszystko idzie bez kłopotów. Cieszę się nieśmiało, pamiętając, że jak Panu Bogu pokaże się czego się pragnie, to ten weźmie patyki i zamiesza. Jednakowoż, swoje pierwsze kroki jako lider zapamiętuję w sukcesach:)