niedziela, 28 lutego 2010

Terientiew/Wojewódzki

W "Twoim Stylu" wywiad z Niną Terientiew.
TS: Dlaczego nie chciała Pani w Dwójce Kuby Wojewódzkiego?
NT: W 2001 roku poprowadził w Dwójce przez chwilę teleturniej "Pół żartem, pół serial", ale nie rzucił ani mnie, ani widzów na kolana. Po kilku latach zobaczyłam go jako jurora Idola w Polsacie. Odnalazł swoją drogę. Zadziwiło mnie jak to możliwe, że przeciętny prowadzący, którego nawet nie zapamiętałam, aż tak się zmienił. Żałuję, że gdy przyszłam do Polsatu, Kuby już tam nie było.

Hmm, czyli można w ciągu życia dojrzeć do spektakularnej zmiany - takiej, że "rodzony szef" nie pozna:P

środa, 24 lutego 2010

Żyję tu i teraz

Czekając u dentysty na swoją kolej trafiłam na taki artykuł: http://www.magazyntrendy.pl/podglad.php?id=31&kategoria=wywiad. Nie zdążyłam go doczytać, więc znalazłam w necie... i mam. Spodobało mi się podejście pani Braunek (podobno znana aktorka kiedyś, szkoda, że zupełnie jej nie kojarzę) do życia. Jak ktoś ciekawy, to może przeczytać artykuł, niżej moje skojarzenia. 
- spojrzenie (zdjęcie, TV) - absolutnie wolne
- podejście do życia - absolutnie wolne
- miłość do siebie - absolutna 
- pasja, rys indywidualny, cele - warte przyjrzenia się.

Dlaczego zwróciłam uwagę na ten wywiad i na tę kobietę? Zaczęło się od tytułu. Potem kilka zdań o poszukiwaniu celu, pasji, osiąganiu wolności osobistej. I to było to. Zachwyciła mnie równowaga, jaką posiada w sobie bohaterka wywiadu i .... ja też tyle chcę. I wiecie co? Mam jej wystarczająco. Żeby realizować swoje cele, bo za równowagą przyszły MOJE WŁASNE PRAGNIENIA. Do tej pory także były, ale przykurzone nieco strachem, przez to jakieś obce. A teraz... ledwo powstrzymuję się przed wyjazdem do składu budowlanego, żeby kupić cegłę na ten mój wymarzony dom... Oj, jaką mam chęć zbudować dom... Nawet teraz jak to piszę, to palce biegają niecierpliwie po klawiaturze. A tych planów i celów jest jeszcze więcej i samo ich posiadanie jest inspirujące i motywujące do działania...

A piszę o tym tutaj, bo znowu mam sukces. Czuję, że wreszcie wyrzuciłam szóstkę i jestem w grze. Nie wiem jeszcze, co to za gra, ale w ciągu ostatnich tygodni poznałam jej zasady. Wystarczy..., a Pani Braunek będzie moim guru. Zrealizowała swoje cele, poświęciła się pozytywnej sprawie i jest szczęśliwa. A do tego, pokazując się przed publicznością, udowadnia, że szczęście to nie tylko pęd i pieniądze, ale spokojne i konsekwentne realizowanie SWOICH planów.

wtorek, 23 lutego 2010

Otwartość i refleksyjność - moje i tylko moje

Och, ostatnio zapodziałam gdzieś energię do pisania bloga:P Piszę co innego:P Na razie mam tylko 15 stron, ale ileż to pracy... Wiedziałam, że to jak orka na ugorze, ale dopóki się za to nią nie zabrałam, wiedza była tylko teoretyczna. A teraz już nie. Tak więc moi bohaterowie dopiero się poznali ... i nie wiem, co będzie z nimi dalej.. i bardzo mnie to ciekawi:...) Zakładam - i mówię o tym głośno - że do końca maja napiszę całość, włącznie z korektą:)

A teraz to, co na bieżąco. Wróciłam ze szkolenia z przywództwa. Poznałam wielu ciekawych ludzi i po raz kolejny przekonałam się, że warto wyjść z domu. Dla wszystkich chyba jest jasne, że skrytykować mogę szkolenie bez problemu :P. Ale to nie teraz:)  Znalazłam w jego trakcie kilka punktów, które były dla mnie nowe i odkrywcze (dziękuję trenerce Katarzynie Siewierskiej). Nazywam je OTWARTOŚĆ i REFLEKSYJNOŚĆ. Po zrobieniu bardzo mądrych i wyjątkowo ważnych testów psychologicznych dostałam odpowiedź na pytanie, które nurtuje mnie od pewnego czasu: dlaczego dostaję ciągle po d... - zawodowo i prywatnie. Odpowiedź: bo jestem otwarta: na ludzi, wydarzenia, słowa; bo chętnie drążę tematy, jestem ciekawa, lubię się uczyć, łatwo i szybko się odkrywam, zbyt szybko skracam relację...

Refleksyjność to nazwa stylu działania i zarządzania, w którym rzekomo celuję - zgadzam się. Obśmiałam się, w pierwszej chwili załamana takim wynikiem. Poszłam na szkolenie z wielką chęcią nauczenia się przywództwa w stylu dyrektywnym, a nie zostawienia tematu takim, jaki jest. Po przeczytaniu instrukcji  pod testem okazało się, że jest to najbardziej rzadki styl działania/zarządzania i oczywiście niezbyt chętnie oczekiwany w organizacjach:( Nakierowany na współpracę, dawanie dużej autonomii pracownikom i współpracownikom. Zgodnie z tym wynikiem, skuteczniej będę zarządzać w miejscach, gdzie pracuje się z mądrymi ludźmi - to już mam - ale styl ten nie wyklucza łatwości świadomego stosowania innych sposobów, włącznie z dyrektywnym, w innych miejscach. I to mnie najbardziej cieszy. WOW

Sukcesy?
Wiedza, pewność i poczucie bezpieczeństwa, że mogę robić swoje - po swojemu. 
Dobra inwestycja - bo w wiedzę i umiejętności. 
Chwilę oderwałam się od spraw domowych, w hotelu pod Warszawą.
Rozwijają się wątki ciekawej współpracy - ale o tym wtedy, gdy będzie sukces:)


czwartek, 11 lutego 2010

Czyżby odwilż?


Napisali tu, że idzie ku lepszemu:) A i mnie w styczniu zatliła się myśl, że warto by kogoś posadzić na telefonie, żeby dzwonił i zbierał z rynku informacje na temat potrzeb szkoleniowych. A do tego mógłby w międzyczasie "podrywać mnie" intelektualnie, bo z pustelniczego myślenia niewiele jest skuteczności. Tego mi najbardziej brakuje i nie wiem, jak zamknięci w jaskiniach filozofowie dochodzili do swoich mądrości. Przypuszczam, że głód i pragnienie wywoływały te karkołomne i arcyważna wizje... 

Cóż, ja maluczki człowiek jestem, bez nałogów, z dużym uwielbieniem do smacznej i lekkiej kuchni - objawienia na mnie nie spłyną. Samotna jazda po krainie biznesu też niezbyt mnie inspiruje, a do tego niepotrzebnie wydłuża czas dochodzenia do ważnych wniosków:(

Potrzebuję wsparcia intelektualnego. Serdecznie zapraszam:)

wtorek, 9 lutego 2010

Najprostsze jest najlepsze

To naturalnie nic nowego, tylko taką refleksję mam po dzisiejszej wyprawie na sanki z chłopakami, gdzie z braku wystarczającej (dla dwóch) liczby akcesoriów do zjeżdżania, korzystaliśmy z worka na śmieci z poduszką w środku. Dzieci przyzwyczajone, że wszystko musi być ze sklepu, nawet na niego nie spojrzały. Dopiero gdy ja popędziłam z siłą... wodospadu, to się przekonały:)

Dlaczego o tym piszę? Bo pracując, wymyślając i ciągle działając, by ulepszyć swój produkt, markę, pracę itp. zapominamy, że najprostsze jest najlepsze. 

niedziela, 7 lutego 2010

Czas Odmawiania - dowód skuteczności coachingu

"Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk to moja ulubiona książka. Mogę ją czytać ciągle i mi się nie nudzi. Jest tam tyle magicznych i niepowtarzalnych scen, że zapiera dech w piersiach. Szczególnie podoba mi się koncepcja czasu, który jak młynek miele, miele, miele, miele... Kto nie czytał - polecam, bo warto...

Ale ja nie o tym. Kolejne części (rozdziały) książki nazwane zostały bardzo charakterystycznie: Czas CZYJŚ (tu imię bohatera). I ja, gdy zebrałam w garść ostatnie wydarzenia, zdecydowanie dostrzegłam, że przechodzę coś w rodzaju CZASU ODMAWIANIA. Spotykam na swojej drodze różnych ludzi, staję przed różnymi propozycjami i oceniam. A końcowy wynik jest częściej na "nie". Zastanowiło mnie to w kontekście dzisiejszego spotkania, takiego trochę prywatnego, trochę zawodowego. Zadałam sobie znane z coachingu pytania: dlaczego pojawiło się dzisiaj? czy jest dla mnie? co mi powiedziało? co mi dało? czy tego potrzebuję?

W gruncie rzeczy rozmawialiśmy o procesach, z których wyrosłam (show i dobre oceny w arkuszach). Wiem, że nie są dla mnie. Ale z drugiej strony, nie znam tej nowej przynęty. Może ja niepotrzebnie zakładam, że pod nią znajduje się nieprzyjemny haczyk? Podobno ryba nim złapie robaka zabija go ogonem i zabiera nieco dalej, by zjeść w spokoju. To dobra strategia, bo przy pustym haczyku zostają wtedy gapy...

Sukcesem będzie to, że w procesie coachingu (2 sesje) nauczyłam się słuchać siebie, określać potrzeby i iść za tym, co ma DLA MNIE znaczenie. Wcześniej byłam jak sroka, brałam to, co mi wpadło w ręce i pędziłam do gniazda, nie sprawdzając. To jest realny dowód skuteczności procesu, w którym uczestniczę - i to już na samym jego początku.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Cykle życia, a praca zawodowa

Sporo myślę o swoim pomyśle, odnośnie szkoleń specjalnych. Szukając w necie ludzi, którzy robią różne ciekawe rzeczy, publikacji i książek, które wniosą coś nowego do pomysłu, trafiłam na następującą pozycję: http://www.ohpdlaszkoly.pl/pub/dok/3a4a25b3e33ee093ebee4d1a1faed953/mlodziez.pdf
To niezwykle naukowa praca, a co za tym idzie, zupełnie nieprzydatna na rynku. Po co komu wiedza: jaki wizerunek pracownika wyłania się z ogłoszeń prasowych, albo tabelki i wykresy mówiące o zgodności wybranego kierunku studiów z aspiracjami (marzeniami) zawodowymi. Przypuszczam, że mają one znaczenie tylko dla autorów, którzy błysnęli przed kolegami naukowcami wnikliwością, a może i nowatorstwem podjęcia tematu. Szczegóły zostawiam tylko zainteresowanym:) 

To na co zwróciłam uwagę, a nawet wzruszyłam się starannością autorów, to dosyć wiarygodny (moim zdaniem) opis aspiracji zawodowych, czy tendencji do podejmowania różnorakich działań, w zależności od wieku. I oto, na stronach 41-47 znalazłam jasne wytłumaczenie, dlaczego mając lat 30 chcę wszystko zmienić, nadać swojemu życiu nową wartość, i w dalszej kolejności (po 32 roku życia), ustalić plan i zakorzenić się w życiu na dobre... I teraz mam kłopot, by spojrzeć w lustro. Tyle lat żyłam w przekonaniu, że jestem osobna, indywidualna, żyję wbrew trendom, wykazuję się społecznym nieprzystosowaniem, a tu... taka nieprzyjemna niespodzianka... A na poważnie, to warto zerknąć w ten tekst, by sprawdzić, co jeszcze przed nami.

Sukcesem jest to, że przestałam bezkrytycznie patrzeć na autorytety podparte tytułami naukowymi. A kiedyś nie umiałam się im oprzeć.
Nie wiem czy sukcesem jest tkwienie w standardzie społecznym, ale tak sobie myślę, że skoro ten standard przewiduje, że będzie sukces, to czemu nie objąć go już teraz tą kategorią:)